|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mirko Gość
|
Wysłany:
Pon 21:11, 25 Paź 2010 |
|
|
|
Czasami coś przychodzi z wiekiem i nie musi to być pozytywne. Jak to dobrze dożyć ileś dziesiątek lat i móc na te lata zwalić swoje przywary i niedociągnięcia.
A ludziska mówią, że mieć sporo lat, to jest niedobrze. Ja właśnie tu i teraz udowadniam, że "swoje lata" mają plusy. Jeżeli 'gościu' kwestionujesz to, co ja teraz piszę, to jesteś niewyparzonym młokosem, który nie zasługuje na dożycie tych lat, co mam ja, Mirek. Przepraszam - nie, właśnie dożyj dużo więcej i miej potem czas spojrzeć kilka dekad do tyłu i uzmysłowisz sobie wtedy, że ten stary palant Mirek, pisząc swoje wynurzenia w roku 2010, był mądrym człowiekiem i co pisał, miało sens, nawet na ten rok, który teraz jest: 2046.
Choć jeszcze do tej daty jest sporo lat, masz czas, żebyś "zaskoczył"; jednak jeżeli nie zaskoczysz, to się nie przejmuj i tak cię pochowają. I tak masz nawet po śmierci szczęście, bo jeżeli jesteś stąd, będziesz miał zaszczyt leżeć na jednym cmentarzu z niebanalnym człowiekiem, jakim jest zapewne Mirek.
Tak więc rzecz w tym, że masz szczęście nieboraku i dziękuj Bogu, że żyjesz tu i teraz i dane ci jest rozkoszować się moim pisaniem, które z biegiem lat może ktoś genialny, przerobi na poezję śpiewaną lub rymowaną. Ja już teraz widzę nagłówki gazet internetowych (jest rok przypominam 2046) - "Twórca wynurzeń, twórca nowego kierunku w pisarstwie "Bubalunga", słynny klimontowianin "Miro", znowu zachwyca, choć jego wynurzenia nie dla wszystkich są zrozumiałe, np. (tu pada nazwisko gościa), jest awangardą wieku Kosmosu, Niech żyje Miro! Niech żyje Klimontów! "
Po takich pochwałach mój duch szybujący nad cmentarzem klimontowskim będzie zachwycony. Boję się tylko, żeby zachwyt nie szedł w parze z pychą, ponieważ jest to stanowczo zabronione (tak myślę), i za karę mógłbym być wysłany na ziemię (za karę!), a tego ja bym bardzo nie chciał. Mam już w tym "życiu" dość podłości, zawiści, okrucieństwa, okropności.
To, co napisałem powyżej, niech będzie małą dygresją do tego, dlaczego się tak dzieje, że mamy tak dużo ludzi uzależnionych, ludzi wyobcowanych, ludzi z różnymi zaburzeniami osobowości. Ci ludzie, tym ludziom, żyć wśród watahy wilków, jakim jest nasze (i nie tylko nasze) społeczeństwo jest źle. Oni pełni wrażliwości, subtelności, nie są przystosowani do takiego życia - w kłamstwie i obłudzie.
No cóż gościu, dzieci są podobne pod względem wrażliwości do ludzi uzależnionych, wykluczonych i wyczuwają instynktownie, kto dla nich jest prawdziwym przyjacielem, bratnią duszą, i się do takich garną. Mają w nosie przemądrzałych, oschłych, pozbawionych ciepła ludzi. Ja lubię dzieci, one mnie pewnie też. Myślę też , że te wartości które otrzymają ode mnie w czasie, np. robienia projektów, są sto razy wartościowsze niż jakieś tam "suche" mądrości.
Gościu sam stajesz się uszczypliwy, nabierasz moich manier (kwiecień, miesiącem itd.), kogoś krytykujesz, a sam robisz to samo.
Nic tak nie porusza ludzi właśnie jak taka prowokacja: pełna różnych interpretacji, niedomówień (każdy może swoją wersję wstawić). Jest jeden szczegół: trzeba się zastanowić nad tym, co Mirek pisze, nie każdemu się chce, nie każdy potrafi, nie każdy zaskoczy, i może to i dobrze, bo to jest pisanie nie dla mas. Nie mylić - "Ciemny jak masa".
Z Żydami sobie odpuściłem, nie zasłużyłem sobie na takie potraktowanie z ich strony (chodzi o synagogę i administrowanie nią - wysłałem list, na jakich ma zasadach to funkcjonować - nie odpisali, a sami mi kazali przedstawić to na piśmie).
W sumie nic wielkiego się nie stało, zaoszczędzę sobie pieniędzy. Nie wziąłem od nich złotówki, nie chcę od nich złotówki. Przestałem skupować ich pamiątki. Te pamiątki, które mam, przekaże im za darmo (oczywiście te wszystkie, związane z ich śmiercią - macewy).
Pozdrawiam Mirek
|
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 0:10, 26 Paź 2010 |
|
|
|
Młokosem? - dobre sobie, Pan jest przezabawny. Ale dla potrzeby chwili mogę zostać i młokosem. Bardzo proszę.
Słynny? - wyraz ten w tym miejscu nie pasuje moim zdaniem. Jeszcze nie teraz. Na to trzeba jeszcze poczekać. Bardziej odpowiednia forma, jaka powinna tu zostać użyta, to - inny. Proszę następnym razem zastąpić sylabę "sły-" literą "i-".
Troszeczkę mnie to zaintrygowało, a nawet bardzo zainteresowało w końcówce Pańskiej wypowiedzi i postanowiłam zadać małe, niewinne pytanie. Kto - jeśli można wiedzieć i jeśli nie sprawi to problemów - napisał ten list? Jestem bardzo ciekawa.
Proszę nie doszukiwać się żadnych podtekstów, to tylko czysta ciekawość z mojej strony. Ot tak... krótko i spontanicznie, kto był autorem? Dowiedziałam się, kto go wysłał. Proszę odpowiedzieć, kto go napisał?
|
|
|
mirko Gość
|
Wysłany:
Wto 22:19, 26 Paź 2010 |
|
|
|
Podtekst jest nad wyraz czytelny. Oczywiście, proszę się nie obawiać, że dam "plamę" pisząc z błędem czy niegramatycznie, czy nie pro-forma do Instytutu w stolicy. Wszystko piszę sam, potem proszę Z. P. nauczyciela Historii w SP i on to wszystko obrabia, przystosowuje do wysyłki (tylko to, na czym mi zależy, reszta idzie bez, w tym posty - co widać ).
Tu na marginesie: mój program wyborczy czeka na obróbkę. Jak już pisałem, jest ciekawy, interesujący i nowatorski. Czuję, że sam program bez osoby odniósłby sukces, jeżeli do tego dodać osobę (Mirka), jego zaangażowanie w życie tutejszej społeczności, poparcie rodziny (2 osoby), poparcie kleru (1?), poparcie ludzi uzależnionych (2-5 osób) - to jestem spokojny o wynik głosowania. Wynik głosowania będzie zaś jednoznaczny: albo wygram, albo przegram, innej możliwości nie ma.
I tu moja droga Pani jest szkopuł, bo jeżeli ja bym pisał, to jest jakieś tłumaczenie, może coś tam poprzekręcałem i się obrazili, ale że nie ja, to czym?
Co do słowa 'inny', to niech Pani go jak najmniej używa.
Nie chcę być kojarzony z "innymi", którym słowo 'inny' kojarzyć się może z "innym".
Pozdrawiam Mirek
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Sob 0:50, 30 Paź 2010 |
|
|
|
Proszę więc opowiedzieć szczegółowo, jak to w końcu z Panem jest - podtekst jest ponoć dla Pana nad wyraz czytelny, a zwykłego i poprawnie napisanego przez kogoś postu nie potrafi Pan zrozumieć i odpowiednio się do niego ustosunkować.
Dodatkowo błędnie interpretuje Pan zdanie i zamiary innych, w swojej odpowiedzi kręcąc w zawiłym stylu, przekłamując przekaz innego użytkownika forum. To ma być ten preferowany styl, czy też wywrócony "łat" społeczny? Proszę nie robić wielkich oczu, tak właśnie wypowiada się Pan cały czas. To Pańskie słowa. Tak właśnie postępuje typowy troll, prowokator i redaktor z Bożej łaski.
|
|
|
Mirko Gość
|
Wysłany:
Sob 23:29, 30 Paź 2010 |
|
|
|
A może rzeczywiście ja wszystkich tych podtekstów tak do końca nie rozumiem, może inaczej - interpretuję, a może jedno i drugie? Tyle w życiu spotkałem "przyjaznych osób", że we wszystkich widzę może nie wrogów, ale wcale mi nieżyczliwych.
Kręcenia, mówienia nie wprost, udawania, że jestem głupszy niż w rzeczywistości, tego wszystkiego nauczyło mnie życie, którego większość przypada na czasy, gdy balansowałem między jawą a snem. To dlatego nie zakwalifikowałem się w W-wie na drugi stopień terapii uzależnień, który otwierał mi drogę poprzez 2-letni wolontariat do zespołu terapeutów i pomagania innym - co było i jest moim skrytym marzeniem. Ludzie nawet nie uwierzą, ale skłonny byłem pracować za darmo.
No cóż, moje marzenia są marzeniami, które nigdy się nie ziszczą. Po prostu 30-letni okres obcowania w innym świecie, o innych wartościach i innych uwarunkowaniach zrobiły swoje. Nikt też nie uwierzy w to, że przez ten okres zapomniałem pacierza, nie mówiąc już o wielu innych rzeczach.
Zapomnieć to pestka - można się nauczyć. Przyswoić sobie coś, co kiedyś było wartością, a teraz stało się balastem, to jest wyzwaniem. Z tym wyzwaniem staram się walczyć, ale przegrywam. A może to jest tak, że drugie moje 'ja' nie chce tego wymazać, myśląc że jeszcze może się mi "to" przydać?
Tak że moi drodzy - tak bardzo mnie nie potępiajcie.
Wiem, że tego nie rozumiecie i nigdy nie zrozumiecie tak do końca. Odnaleźć się w tym normalnym świecie, który dla mnie już nigdy nie będzie tak zupełnie normalny, nie jest wcale łatwo. Trudność jeszcze jest taka, że ten normalny ze swoimi niektórymi normami, zasadami, wartościami, wcale nie jest lepszy, a czasem -powiedziałbym- gorszy niż ten niby "zakręcony" przez alkohol czy używki.
Pozdrawiam Mirek
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Nie 1:13, 07 Lis 2010 |
|
|
|
Słuszna uwaga. Pan nie wszystko do końca rozumie.
Kampanie przedwyborcze rządzą się czasem dziwnymi dla wyborców prawami, w których obietnice kandydatów mijają się bardzo często z prawdą. Jeśli potrafi Pan sobie przypomnieć ostatnie wyborcze obietnice z wyborów parlamentarnych, zapewne zauważy Pan, że to hasła, które w późniejszym okresie są często niczym w stosunku do planów i zamierzeń osób je głoszących. Przejdźmy zatem do konkretów.
Chciałabym teraz wrócić do Pańskiej wcześniejszej wypowiedzi, gdzie poruszył Pan wątek wartości najwyższych. Do chwili obecnej myślałam, że największym dobrem człowieka jest życie. Jedno, jedyne i niepowtarzalne dla każdego. To ono, od samego początku zaistnienia na ziemi jest najwyższym dobrem każdego człowieka z osobna, a jego koniec w wymiarze doczesnym, to śmierć. Jako więc to jedyne i największe dobro, powinno być szanowane i chronione. Pan natomiast stawia na rodzinę.
Pańskie słowa – „Przyzwolenie społeczne, mimo coraz większej świadomości społeczeństwa nie maleje tak, jakby sytuacja tego wymagała. Dramat goni dramat, uderza w rodzinę, która jest największym dobrem jakie istnieje” – zdają się to potwierdzać. Wnioskuję więc, że tak właśnie Pan uważa, gdyż odważnie pisze o tym.
Poznawszy już Pańskie różne sposoby wypowiedzi, zastanawiam się nad istotą bytu i interpretacji osób Pana pokroju. Pan twierdzi, że to jednak rodzina, jest tym „naj” i że właśnie to ten zły alkohol eksponowany w tym temacie, godzi w najwyższe według Pana dobro, czyli w rodzinę. Czy zasadnie Pan to ujął, i to w taki właśnie sposób? Moim zdaniem to kontrowersyjne przedstawienie sprawy a nawet warto powiedzieć, że po prostu źle Pan to poruszył i na dodatek nie po raz pierwszy.
Dlaczego tak uważam? Już śpieszę z tłumaczeniem. Dla innych ludzi, będą to niestety całkiem różne kategorie i samo do nich podejście np. dla jednych to dzieci są najwyższym dobrem, dla drugich miłość, dla trzecich Bóg i wiara, dla innych pieniądze, dla kolejnych zdrowie. Jeszcze inni ludzie będą stawiać te kryteria w zupełnie innej kolejności, według własnego widzimisię. Można by tak długo wymieniać i przestawiać. Dla większości jednak to po prostu życie. Życie – powtórzę – największe dobro jakie istnieje na Ziemi.
Proszę więc nie wpajać młodym ludziom, że jest inaczej. Pomimo przyjętych ogólnie standardów, Pan szuka dziury w całym i po raz kolejny wywraca „łat” społeczny. Jak tak dalej pójdzie, dzieci i młodzież z tak zdeformowanymi przez Pana kryteriami, trafią później do partii, której członkowie nie dają się przekonać przez innych, że czarne jest czarne a białe że jest białe. Chyba domyśla się Pan o jaką partię chodzi.
To niestety tylko marne Pańskie zdanie, które nie budzi we mnie odczuć słów kierowanych od autorytetu moralnego. Żyje Pan już sporo wiosen i widzę, że dalej świadomie nie jest Pan w stanie pojąć pewnych spraw i co teraz ważne, przedstawić je w odpowiedni sposób dzieciom i młodzieży, z którą Pan ponoć pracuje. Warto by było robić to rzetelnie i sumiennie w tym właśnie momencie, tu i teraz. Nasuwa mi się jedno i chyba właściwe skojarzenie – pedagog z Pana żaden, więc proszę przestać faszerować innych błędnymi przekazami, zwłaszcza że sam Pan orłem nie jest, co eksponuje Pan w wystarczający sposób. Ale ani orzeł, ani nawet sowa do Pana nie pasują. Do Pana pasuje dudek, co chwali swój czubek. Zostawmy ptaki.
Mam pewne podejrzenia w jaki sposób angażuje Pan tematy i zaraz powiem jakie mam przypuszczenia co do ich wyboru.
Jak daje się zauważyć, czasowo i okazjonalnie faworyzuje Pan wygodne tylko sobie wątki, czyniąc jednocześnie ich sprytną rotację, by niektóre chybione lub nieudane sprawy, klapy nawet, przycichły nieco a w ich miejsce zajmuje Pan publikę sprawą kolejną, w której też Pan jest normalnie słaby i po raz kolejny zwyczajnie nieprzygotowany. Kiedy Pan już zacznie, robi Pan to dość prymitywnie, bez zbytniego zaangażowania w sprawy merytoryczne i właściwe danemu zagadnieniu, co widać w popełnianych gafach i słabej orientacji. Można ująć to w ten sposób, że żongluje Pan tematami niczym piłkami, chwaląc te, które są w danym momencie wygodne dla Pańskiej osoby lub gdy akurat potrzebna „piłka” znajdzie się w danej chwili w Pańskiej ręce. A może wypada tu wyrazić się inaczej – to piłka, która wypadnie Panu z rąk, co zmusza Pana do wymuszonych refleksji nad upuszczonym rekwizytem. Tak, to bardziej odpowiednia formuła – ta piłka Panu wypadła z rąk i mamy tego efekty. Nie wiem co się stało po upadku rekwizytu, czy Pan go przydeptał, czy się odbił lub może Pan go po prostu zgubił.
Mam świadomość, że piszę z małym opóźnieniem w stosunku do emisji Pańskich wypowiedzi, lecz pragnę przypomnieć – jak już wyraziłam się wcześniej – iż nie spędzam tyle czasu przed komputerem. Czytając Pańskie wcześniejsze dokonania, jestem skłonna po raz wtóry powiedzieć, że to właśnie tylko Pan jest tutaj jedynym redaktorem z Bożej łaski. Właśnie tylko Panu brak podstaw a próbuje Pan chwytać się spraw niekiedy dość poważnych, w których Pańskie prymitywne umiejętności nie rokują dużo. W dalszym ciągu nie potrafi się Pan poprawnie wypowiedzieć. Przynosi Pan wstyd swojej nauczycielce od języka polskiego, ale wstyd największy przynosi Pan sobie. Proszę przypomnieć, jakie szkoły Pan kończył? Poznamy wówczas krótką historię Pańskiej „treściwej” edukacji.
Dziwię się bardzo, że ów ludzie nazwani tu przez Pana buńczucznie redaktorami z Bożej łaski, wcześniej żywo nie zareagowali na tę obelgę, gdyż – według mnie – powinni się odezwać praktycznie wszyscy użytkownicy i to dość stanowczo. Możliwe jest, że napotkalibyśmy koleje wywody Pańskie lub ludzi z Panem powiązanych w stylu gościa „yes”. Ale teraz można sobie przypuszczać.
W kilku poniższych urywkach pokażę, że jest Pan po raz kolejny w dużym błędzie oraz że promuje Pan błędne poglądy, traktując je jako jedyne i właściwe. Niestety tylko i wyłącznie sobie. Oddajmy się już lekturze.
Powszechna Deklaracja Praw Człowieka uchwalona 10 grudnia 1948 r., przez Ogólne Zgromadzenie Organizacji Narodów Zjednoczonych głosi: „Każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swej osoby” (art. 3).
„Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia” – czytamy w naszej Konstytucji.
Natomiast Polski Kodeks Karny przewiduje: „Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności” (rozdział 19, art.148 par.1).
Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej w rozdziale 1 par. 2 stwierdza: „Każdy ma prawo do życia. Nikt nie może zostać skazany na karę śmierci ani stracony”.
Jeśli Pan nadąża z czytaniem i prawidłowo postrzega część wspólną tych wzmianek, powinien Pan dojść do jedynego słusznego wniosku, że w każdym z powyższych cytatów stawia się życie jako najwyższe dobro każdego człowieka. Jeśli potrzeba Panu więcej czasu do przestudiowania tych urywków, proszę to zrobić natychmiast raz jeszcze, dla zwykłego utrwalenia. Twierdzę, że jeśli nie będzie się Pan wyrażał dostatecznie precyzyjnie w swych postach, każda z Pańskich następnych wypowiedzi będzie niosła za sobą kolejne niedomówienia i chaos, co wystarczająco Pan pokazał swymi „zawiłymi” postami, które pojawiły się na forum do chwili obecnej. Możemy kontynuować dalej?
Jeśli po zapoznaniu się z zaprezentowanymi cytatami, potrafi Pan skutecznie się skupić i wyciągnąć z tego jakieś sensowne wnioski, to Pańskie półkule powinny podpowiedzieć, że to życie jest dobrem najwyższym każdego człowieka. Może mały przykład z naszej filmoteki narodowej, dla podkreślenia części wspólnej. Film „Znachor”, znany klasyk polskiego kina, a szczególnie jego przedostatnia scena w sądzie, znakomicie to pokazuje. Przybliżę ją teraz.
W trakcie procesu tytułowego Znachora, zapytany przez sędziego prof. Dobraniecki – w tej roli Piotr Fronczewski – czy etyka lekarska dopuszcza kradzież narzędzi medycznych, w celu ratowania życia ludzkiego, odpowiada – „Nie znam takich przypadków, ale życie jest wartością największą”. Brawo profesorze, chciałoby się powiedzieć, brawo. I co Pan na to? To życie jest dobrem najwyższym i wartością największą. Czy zmieni Pan zdanie co do najwyższych wartości człowieka? Czy przyzna Pan teraz swoje stałe niefortunne słownictwo? Ponownie namawiam do wzorców z naszej literatury.
|
|
|
Mirko Gość
|
Wysłany:
Pon 1:04, 08 Lis 2010 |
|
|
|
Hooo!. Może i Pani nie siedzi przed komputerem całe ranki i wieczory, ale "przemyśliwuje", co tu mi odpisać, żeby było cacy i mądrze. Tu muszę Pani przyznać rację, że w niektórych kwestiach i spostrzeżeniach pokazuje Pani swoja klasę. Klasę belferki, która potrafi tylko wytykać błędy i pouczać. W większości zgadzam się z Pani wywodami. Niepotrzebnie Pani chce obwinić za moją "niedouczność" profesorkę - co ona winna, że mnie uczyła, ale nie nauczyła? Może ceniła mnie za inne umiejętności, np. za inne podejście do niektórych zagadnień i zupełnie inne wartości, które np. są Pani nieznane.
Zostawmy więc moją edukację w spokoju, nie ukończyłem wielu fakultetów, choć miałem ku temu warunki. Chciałem być w ustroju realnego socjalizmu robotnikiem, który ciężką pracą wykuwa świetlaną przyszłość Polski. Co mi w tej młodej łepetynie wtedy zaprzątało myśli, to jeden Pan Bóg raczy wiedzieć. Byłem wielkim idealistą, buntownikiem. Mogłem być Wielkim zostałem nikim i z nałogiem - tak już skończyło wielu, nie byłem wyjątkiem. Skończyłem z nałogiem, a teraz rozprawiam się z nijakością.
Z Wielkości oczywiście nici, ale Pani też nie jest Wielka i żyje, to i ja jakoś będę bez tej Wielkości funkcjonował.
Co się Pani uczepiła tej wartości, jaką jest Życie. Przecież jest to oczywiste! - chyba mnie Pani źle odebrała? Chociaż po fali samobójstw jaka niszczy życie, można mieć pewne wątpliwości.
Oczywiście rodzina jako wartość jedna z najważniejszych, ma wpływ na szczęśliwe dzieciństwo i ma wpływ na dalsze życie. Jest wzorem do naśladowania. To miałem na myśli.
Ja tam na paragrafach to się nie chce znać. Nie tak dawno grożono mi paragrafami i to nie było wcale przyjemne. Ale jak Panią w czymś nobilituje (ta znajomość paragrafów), to jest to wyłącznie Pani sprawa. Choć prawdę powiedziawszy to w czym może nobilitować?
Radziłbym też Pani zostawić profesora Wilczura (Znachora) w spokoju. Czy zdaje sobie Pani sprawę, jak jest spostrzegany Znachor w dzisiejszych czasach przez środowisko lekarskie, które jest nastawione w dużej mierze na kasę? Ta powieść i film, to są tak romantyczne, tak sentymentalne, że tylko się wzruszać i płakać. Na pewno Pani czytała i oglądała "to" kilkakrotnie. Lepsze to, niż czytanie czy oglądanie jakiegoś badziewia. Wyrabia "to" wrażliwość i sprawia, że człowiek staje się lepszy. Tak, że nie zaszkodzi, jak Pani obejrzy to jeszcze raz i jeszcze raz....
Pozdrawiam Mirek
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 0:34, 19 Lis 2010 |
|
|
|
Dalej widzę preferowanie odpowiedzi wymijających, bez konkretnego precyzowania. Kręci Pan, nawet buja czasami. To miejscami zdawkowe uogólnienia i lanie wody. Proszę zacząć kontrolować nazewnictwo poszczególnych spraw. Niech ogólnie przyjęte standardy, będą nimi nadal. Tak, odbieram Pana źle, przez właśnie zagmatwany język i brak precyzji. Potwierdzę to może później, chcąc poruszyć jeszcze Pańskie podejście do sprawy alkoholizmu wcześniej i ostatnio. Poczytam sobie Pańskie wcześniejsze wynurzenia i przygotuję coś w późniejszym terminie. Jest w czym wybierać. Pijaństwo w Klimontowie i Pańskie oszczerstwa w kierunku zawodów zaufania publicznego, które aż proszą się o kontrę.
Czasem warto jest znać kilka paragrafów, by potem dumnie nie nazywać tego sprawą nieprzyjemną dla siebie i nie wywierać później sztucznej wrażliwości na czytelniku. Chociaż można śmiało powiedzieć, że wrażliwość, to nasza cecha narodowa, a dokonania i doświadczenia z naszej historii zdają się to wystarczająco potwierdzać. Nieznajomość prawa, nie jest żadnym tłumaczeniem, co wystarczająco już Pan udowodnił w przeszłości i można śmiało powiedzieć, że sam Pan sobie na to zapracował. Sam Pan jest sobie winien. Proszę też koniecznie, zacząć dokładnie kontrolować własne emocje. Najpierw radzi mi Pan zostawić Znachora w spokoju, po czym namawia mnie do kolejnego utrwalania filmu jeszcze raz i jeszcze raz, dlatego zmienność Pańskich wypowiedzi i brak płynności, pokaże właśnie w materiale o alkoholizmie.
Proszę radzić samemu sobie, to przyniesie większe korzyści, jeżeli będzie Pan potrafił skorzystać z tych rad. Pan się chyba minął z powołaniem. Pan chce mnie pouczać? bezczelność. Zbytnio pochlebia Pan sobie i przesadnie eksponuje swój niby to pozytywny i nienaganny wizerunek. Proszę zejść na ziemię, gdyż Pański dumny i napompowany styl zdaje się niebezpiecznie unosić Pana osobę. Przebywanie kilka metrów nad ziemią zwyczajnie Panu nie służy, o czym dobitnie Pan już poinformował czytelników w opisie swojego upadku. Na ewentualne wzdęcia, które mogą być przyczyna tych wzlotów, polecam Espumisan.
Nie obwiniam tu Pańskiej profesorki. Tu Pan mnie źle zrozumiał i nie po raz pierwszy. Jakże bym mogła obwiniać naszych kochanych, starych nauczycieli? To sarkazm w Pańskim wykonaniu. Próbuje Pan odwrócić uwagę od sedna sprawy w charakterystyczny dla siebie sposób. Działa Pan szablonowo.
Powoli, małymi krokami, przynosi to jakiś skutek i idzie w dobrym kierunku. Daruję sobie na razie stopniowanie. Jednak w dalszym ciągu Pańska interpretacja i samo ustosunkowanie się do pewnych zagadnień, warte są poprawy.
Przeczytałam Pański program i niestety potwierdza Pan, że jest nie dokładny w tym co robi. Nie napisał Pan, o swojej skrupulatności. Zapomniał Pan też wspomnieć o swojej dumie i braku skromności. I całe szczęście. Moim zdaniem już na samym starcie, pierwsza gafa, za brak orientacji wyborczej. Czy nie uważa Pan, że zasadnie Pański „program” znalazł się w innym miejscu forum? Zapewne poznamy inne zdanie, ale to norma w oryginalnym wykonaniu. Niepotrzebnie Pan przeklina.
|
|
|
mirko Gość
|
Wysłany:
Pią 20:54, 26 Lis 2010 |
|
|
|
W pierwszych słowach mego postu chciałbym podziękować Pani za głos oddany na mnie w wyborach. Przepraszam, wszystkim chciałbym podziękować, ale wyszło tak, jak wyszło.
Bo widzi Pani, szanuję Panią i dałem Panią przed innymi. I niech Pani nie odbiera tego jako "przymilania" z mojej strony, jako "zmiękczacza" na zajadłość Pani postów. Doczepi się Pani do tego: skąd ja wiem, że Pani głosowała na mnie? - otóż wiem i kropka.
Tak dużo dostałem głosów, iż wykluczam, że Pani na mnie nie głosowała. Wykluczam wszyskich - no, prawie wszystkich. Dziękuję wszystkim za głosowanie na mnie.
Jako radny, co prawda jeszcze nie zaprzysiężony, muszę chyba w większym stopniu dostosować się do Pani rad, nie wypada -jak to Pani pisze- być: zagmatwanym, nieprecyzyjnym, chaotycznym, zmiennym, niedokładnym, robić błędy itp., itd.
Moja duma, moja skromność jest solą w oku. Zabrania mi Pani nawet z siebie żartować? Nie trzeba być wcale bystrym, by nie zauważyć mojej gry z czytelnikiem. Gry co prawda może nie fair, ale jak to w grze - trzeba grać, by móc coś ugrać.
Ale rzeczywiście, co ja przez to chcę ugrać? Muszę się Pani przyznać, że tego tak do końca sam nie wiem. Musi Pani przyznać jednak, że jak na 'alfabetę', daje sobie radę, choć czasami niektórzy źle interpretują moje pisanie, tu puszczam oko do Pani.
Krytykuje Pani mój program (może nie cały). Ale program okazał się skuteczny, ba, rewelacyjny (duma).
Co do dumy, nie zapomnę jak w pierwszym moim poście napisałem, że gdyby Klimontowa nie założył Ossoliński, zrobiłby to Szeląg. Żeby Pani widziala reakcję pierwszego dziennikarza Klimontowa, niejakiego A.B.!
Jego zacietrzewiona reakcja dała mi pewność, że jednak mój styl pisania zdaje egzamin, spełnia się. Daje mi frajdę, pewnego rodzaju ukojenie, a także zadowolenie; może to -nie daj Boże- dewiacja starcza? A może ja przerastam większość i mnie nie rozumieją? (widzę Pani minę).
Co do przeklinania, nie jestem zwolennikiem, nie pochwalam i potępiam je. Przepraszam za moje wulgaryzmy.
I jeszcze jedno, co ma nasza (przepraszam - moja) pisanina wspólnego z alkoholizmem? No co? Jaką korzyść przyniesie człowiekowi uwikłanemu w problem, który go przerasta? Czy nasza pisanina (przepraszam - moja) i nasze "niewinne" spory ulżą mu w cierpieniu?
Pozdrawiam Mirek
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Czw 22:14, 09 Gru 2010 |
|
|
|
„Trzeba grać by móc coś ugrać” – Pan powiada? Grajmy więc.
Pisze Pan, że szanuje a jednak ubliża. Klika jedno, robi drugie. Pisze tak a działa na przekór. Przez to inaczej nie mogę niestety określić Pana jak zagmatwany, nieprecyzyjny, chaotyczny, zmienny, niedokładny. Dziwny nawet. I to się notorycznie potwierdza. Jak to więc z Panem jest, Panie Szeląg? Pana zastanawiają określenia jakich używam obecnie? – a mnie nie. Pańskie wypowiedzi to najlepsze przykłady, by to pokazać i potwierdzić. Nie umie Pan przyjąć jednego, stałego dla danej sytuacji stanowiska. Nie potrafi Pan kontrolować swoich wypowiedzi. Robi Pan tak chyba specjalnie po to tylko, by wypowiadanie się najpierw tak a potem na opak, za każdym razem sprawiało Panu wielką satysfakcję i dawało późniejsze możliwości do kolejnych krętactw. Taki oto wizerunek bez-radnego widzimy. Jeśli takie postępowanie zdominuje posiedzenia Rady Gminy, to nie widzę przyszłości dla przedsięwzięć, z którymi przyjdzie zmierzyć się Radzie. Zmierzyć się, to raczej źle powiedziane. Tu już na samym wstępie trzeba mówić o dużych problemach. Widzę, że kolejny gość też ma do Pana pytania, od których Pan nie ucieknie i które będą się stopniowo mnożyć. Dla porządku tylko podpowiem, że nie pisze się „z kąt” tylko „skąd”. To dotyczy działu Kultura, w którym też jest Pan słaby. Słabiutki nawet. Krótko mówiąc – Cienki Bolek.
Za co Pan mi dziękował? Proszę się solidnie zastanowić nad tym, co Pan kłapie i przestać strugać błazna. Musiałabym na głowę upaść, by oddać głos na taką osobę jak Pan. Jeśli występuje tu przeciw Panu, dlaczego nagle miałabym Panu pomagać? Proszę więc przestać sobie pochlebiać na każdym kroku. Pan wpadł w jakieś niewytłumaczalne samouwielbienie lub zachwyt. To niezdrowe. Dobrze się Pan czuje? Czy może dziwna dolegliwość odbiera Panu racjonalne myślenie?
Jest w Klimontowie kilkoro rokujących ludzi, którzy przynajmniej coś sobą reprezentują, którym bardziej można zaufać niż człowiekowi, który mataczy, odpowiada nie na temat i grabi wszystko pod siebie, każdym sposobem i możliwymi słowami. W ostatnich wyborach startowali ludzie, którzy zapewne wnieśliby świeże i młodsze intencje do zadań, które postawi życie w przyszłości. Ale stało się inaczej. Betony twardogłowe dalej pchają się do koryta. I wcale nie chodzi tu o doświadczenie i propagowane zaufanie wyborcze. Niektórzy mają już niezłe emeryturki, ale jak widać chcą jeszcze więcej. Napiszę, że to nie było do Pana, gdyż może się Pan niepotrzebnie pobudzić. Ale prawdopodobnie megalomania nie pozwoli Panu siedzieć cicho. Proszę jeszcze dobrze zapamiętać, że pojęcie to określa zawyżoną nieprawidłową samoocenę, ale także system urojeń, zwane urojeniami wielkościowymi w zaburzeniach o charakterze psychotycznym. Moje wcześniejsze uwagi dotyczące wizyty u psychologa, były więc jak najbardziej zasadne.
Czy ja zabraniałam Panu żartować tutaj z siebie? Czy znowu Pan na głowę upadł? Gdzie Pan to wyczytał? Proszę pokazać palcem, które to moje słowa tak mówią, jeśli nie radzi Pan sobie z wysławianiem się. Gwarantuję, że Pan tego nie znajdzie i powiem śmiało, że Pan zwyczajnie kłamie. Jest Pan kłamcą. Gdybym próbowała się bronić, to byłby chyba daremny trud w stosunku do Pańskiej zajadłości i pisarskiego bakcyla. Nawet gdybym pokusiła się odwieść Pana od tego zamiaru, to i tak by Pan to robił, gdyż jest Pan uparty jak osioł i na dodatek pyskaty. Proszę śmiało robić tak dalej, poznam bliżej przeciwnika. Umiejętności gmatwania już trochę znam. Poza tym, ja nie wyraziłam się w ten sposób jak Pan tu przedstawił. To nie są moje słowa. Proszę przestać kłamać. To próby pouczania mnie nazwałam bezczelnością.
Czy Pan to w ogóle dostrzega tę różnicę, czy na oczy Panu padło? Może już funkcja uderzyła Panu do głowy i zwiększone ciśnienie źle wpływa na ukrwienie Pańskiej siatkówki? Jeśli był Pan już u psychologa, to kolejnym lekarzem powinien być koniecznie okulista. Jeśli to faktycznie jakiś problem ze wzrokiem, to proponuję czytać tylko w dzień lub przy zapalonym świetle a nie w nocy, przy świeczce. Kiedy będzie widno, proszę to robić nawet po kilka razy dla prawidłowego przyswojenia i pojęcia mych słów, gdyż wypowiedzi lub raczej odpowiedzi do mnie, pisze Pan bez jakiegokolwiek pojęcia, celowo przekręcając moje słowa. To kolejny dowód na Pańską niedokładność i kpienie z innych. Chyba zacznę stosować podobną taktykę.
Nawet z tak prostym zdaniem nie potrafi Pan sobie poradzić? Biedaku, zastanów się nad sobą. Co będzie, jeśli przyjdzie spotkać się jako radny ze sprawami trudniejszymi, np. ze zdaniami złożonymi lub z jakimś dłuższym tekstem? Co z przepisami i ustawami, które liczą niekiedy po kilkanaście czy więcej stron? W zasadzie po co pytać. Moje wypowiedzi Pan przekręca, więc co będzie z innymi dokumentami. Został Pan radnym, więc niestety będzie musiał Pan orientować się w sprawach dotyczących gminy. Tu chodzi o całą gminę. To nie kilka metrów kwadratowych jakiejś podrzędnej budy, tylko prawie 100 km2 powierzchni, 35 sołectw i ponad 8500 mieszkańców. Pan ma być naszym reprezentantem. Będzie Pan brał udział w posiedzeniach rady, podnosił rękę na tak lub na nie, więc trzeba to i owo (proszę czytać jako wymagane minimum) wiedzieć, by nie skrzywdzić własną niewiedzą naszego społeczeństwa. Moim zdaniem, Pańska ręka powędruje do góry chyba odruchowo, gdyż tak zrobi sąsiad w trakcie posiedzenia, a Pańska wiedza zostanie na stałym i nienaruszonym poziomie. Jaki jest ten poziom wiedzy, to tylko Pan wie najlepiej, ale swoimi poczynaniami coraz bardziej pokazuje Pan innym ludziom stan faktyczny swoich wiadomości. Pan odpowie, że dla spraw trudniejszych będzie miał ludzi od tego. No tak, zapomniałam o tym. Taki gość jak Pan musi mieć jakiegoś ułatwiacza życia. Po co więc pchać się do Rady, jeśli nie potrafi Pan samodzielnie zająć prawidłowego stanowiska i poprawnie się wypowiedzieć? Sam Pan pisze i przyznaje, że nie wie sam co chce ugrać. Pan do końca sam nie wie czego chce, po czym informuje w Kulturze, że „Będąc radnym na pewno zyskam we wszystkich aspektach życia.” Teraz już wiem czego się po Panu spodziewać i czego oczekuje Pan w byciu radnym. Nie musi Pan już nic wyjaśniać. Pan dostatecznie udowodnił, że trzeba postrzegać go jako człowieka, który w cwany sposób zagrał tylko na uczuciach wyborców miernotą i prymitywizmem. Tanie chwyty wzięły górę nad trzeźwym myśleniem wyborców. Zwyczajnie, wybrano Pana dla jaj. Będzie teraz można zrywać boki z Pana, podobnie jak z Tarnawskiego. Z tego drugiego też jest niezły sepleniacz. I to wszystko w obrębie ulicy Opatowskiej. Czyż to nie jest zastanawiające?
Jeśli faktycznie, ta duma jest solą w oku, to nie dziwi mnie przyczyna Pańskiego mrugania. Nie dziwią mnie nawet problemy z przyswajaniem wiedzy. To tłumaczy wiele, m.in. Pańskie słabe możliwości czytania ze zrozumieniem. Odnośnie interpretacji to bardzo proste. Błędnie Pan czyta, błędnie rozumuje i przez to wysuwa błędne wnioski i używa błędnego słownictwa. Co do programu, to nawet nie ma czego krytykować. Po prostu jest toporny i jałowy. Powiem nawet, że bezpłciowy, jak większość farmazonów przedwyborczych. Proszę nie chwalić dnia przed zachodem. Jak mówił były premier Miller, nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy. To słowa człowieka lewicy a Pańskie postępowanie przypomina skrajnie prawicowego, upartego i cynicznego PiSowca. Nawet gdyby Pan przegrał, to i tak tłumaczyłby Pan wszystkim że to spektakularny sukces, podobnie jak to czynią teraz zajadłe PiSuary po przegranych wyborach. Żenada. Już w odpowiedzi do gościa, który zapytał o dietę, był Pan arogancki i bardzo tym faktem poruszony, zarzucając mu sarkazm, więc co będzie później? Już na samym wstępie Pana zaczyna boleć przy niewinnym pytaniu, to jak będą wyglądały Pańskie odpowiedzi w przyszłości? Każdego będzie Pan już traktował z góry – hura bura szef podwóra? Zobaczymy jak długo ten proceder będzie miał miejsce? Ale i na to znajdzie się sposób.
Tak jak Pan ponoć widzi wyrazy mojej twarzy, to dokładnie tak samo Pan zaimprowizował, pisząc o reakcji znanego dziennikarza. Pańskie możliwości i umiejętności w piśmie są marne i zapewne nikogo nie zaskakują. Redaktora A.B. tym bardziej. Po wysłuchaniu Pańskiej bajeczki o możliwości czy też chęci wyręczenia Ossolińskiego w założeniu Klimontowa, pewnie parsknął dzikim śmiechem. Zapewne do tego też się Pan uzewnętrzni po swojemu i przedstawi to wygodnie dla siebie. Przyzwyczaił Pan wszystkich do tego, zatem proszę, czekam. Podążając tokiem tak chorej interpretacji, możliwe jest, że niedługo dowiemy się, że to Pan Szeląg odkrył Amerykę. Prawdopodobnie, historia nie zna tych niepublikowanych jeszcze meandrów i zapewne usłyszymy o tym wkrótce. Czym Pan zaskoczy czytelników? Jeśli puścimy wodze fantazji dowiemy się, że kiedy Kolumb dopływał do wschodniego wybrzeża, to Szeląg już tam stał i machał ręką w kierunku jego okrętów, ubrany w stój wikinga a na nogach miał buty z Yeti. Tu powinien Pan zobaczyć mój wyraz twarzy.
Pańska interpretacja i wygodny styl, przypominają mi jeszcze dowcip, mówiący o chorej radzieckiej propagandzie i sposobie przekazywania wiadomości ludziom, który chyba wytłumaczy wszystkim metody stosowane tutaj przez Pana.
Kiedyś, Kennedy i Breżniew, spotkali się na nieoficjalnej popijawie i postanowili urządzić zawody, kto kogo przetrzyma w piciu. Kennedy wygrał, upił Breżniewa. To wydaje się nieprawdopodobne, ale to dowcip właśnie. Amerykańska prasa opisała dokładnie tak jak było i poinformowała opinię publiczną, że wygrał ich prezydent. Natomiast wersja radzieckiej prasy i użytej tam propagandy, była zupełnie inna. Napisali, że ich kochany przywódca Breżniew zajął w zawodach zaszczytne drugie miejsce, a Kennedy że był… przedostatni.
Pańskie wypowiedzi są w podobnym stylu. Kręcisz człowieku miejscami lub kłamiesz w żywe oczy. Przekręcasz wypowiedzi moje lub innej osoby i zapewne uważasz, że takim podejściem, zyskasz poklask i uznanie? Nic bardziej mylnego. Z czasem sam się zakręcisz. Ba, ja już zgromadziłam pewne dane z Pańskich wpisów mówiące dość przejrzyście o totalnym zakręceniu autora i braku spójności.
Cóż się Pan tak irytuje o ten alkoholizm? Spokojnie. Wyczuwam niepokój i pewne obawy. Wszystko w swoim czasie. Kompletuję teraz materiały. Będzie Pan miał okazję zapoznać się z nimi i zapewne ustosunkować się do nich. Na razie proszę cierpliwie czekać.
Jestem zaskoczona, gdyż bardzo dobrze Pan sobie poradził konstruując te pytania – co ma Pańska pisanina wspólnego z alkoholizmem? No co? – to bardzo dobre pytanie i postawione w odpowiednim miejscu. Odpowiedź jest banalna – nic, kompletnie nic.
Jaką korzyść przyniesie człowiekowi uwikłanemu w problem, który go przerasta? Czy Pańska pisanina i nasze „niewinne” spory ulżą mu w cierpieniu? – to również dobre pytanie, na które odpowiedź brzmi – nie. Pańska, czy też nasza pisanina nie pomogą tu nikomu. Najpierw radzę pomóc sobie.
Moim zdaniem Pańskie pisanie nie ma nic wspólnego z tematem, w którym próbuje Pan być bojownikiem antyalkoholowym. Nie prezentuje Pan niczego konkretnego swoją osobą i nic nie wskóra takim podejściem. Podejrzewam, że i tak Pan to przekręci dla własnej wygody. Pokażę jednak te różnice, które znalazłam, gdyż one faktycznie są. Warte są tego, by o nich napisać i pokazać Pańską zmienność słownictwa, emocji i nastawienia.
A teraz, jeśli mowa o pogrywaniu, mała niespodzianka dla urozmaicenia naszych zmagań. Może to właśnie ja pogrywam sobie od samego początku Pańską osobą? Pomyślał Pan o tym? Czy brał Pan pod uwagę taką możliwość? Chyba nie, więc proszę teraz żyć w niepewności i z wielkim pytajnikiem nad głową. Zdziwiony takim obrotem sprawy? No proszę jednak można Pana zaskoczyć i wprawić w osłupienie. Już widzę ten efektowny wytrzeszcz oczu połączony z popularnym karpiem. Trzeba zmrużyć powieki, żeby gałki oczne nie wypłynęły. Co to za odgłos był słyszalny przed chwilą? Aaa, rozumiem, to opadła szczęka Pana Szeląga. Proszę nie rysować i nie ślinić klawiatury. Szkoda by było, gdyby nie mógł Pan odpisać. Kolejne Pańskie wypowiedzi mogą być równie ciekawe i pouczające. Czekam.
Jedyne, co potwierdzę to… ostatnio więcej czasu spędzam przed komputerem, fakt.
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 19:13, 10 Gru 2010 |
|
|
|
Mirek, co to za kobieta. Zawzięła się na Ciebie, jak szczerbaty na suchary i z lubością godną lepszej sprawy roztrząsa każdy Twój gest.
W ostatnim elaboracie pani ta napisała między innymi:
"Betony twardogłowe dalej pchają się do koryta".
Podobno od 1989 roku jesteśmy wreszcie wolni, więc do koryta mogą pchać się także i betony, twardo czy miękkogłowe. Oraz masa innego planktonu. Każdy ma prawo szukać swojej szansy.
Tylko pani ta zapomniała, że wybory są powszechne i to ludzie wybierają takich a nie innych. Ewentualne frustracje należy kierować do wyborców, że wybrali nie takich jakich by sobie ta pani życzyła.
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 19:57, 10 Gru 2010 |
|
|
|
Każdy ma prawo szukać swojej szansy... do koryta?
|
|
|
mirko Gość
|
Wysłany:
Pią 22:10, 10 Gru 2010 |
|
|
|
Pani kochana, jak ja radny, wybrany przez społeczeństwo (tyloma głosami!), nie odpisałbym szanownej "fance". To, że Pani na mnie nie głosowała lub głosowała, lecz teraz twierdzi, że tak nie było, jest dla mnie nieistotne! Otrzymałem 205 głosów, i jeżeli Pani głosowała lub nie, to i tak nie zmienia to faktu, że otrzymałem właśnie 205 głosów, ani wiecej, ani mniej. Myśle, że zatrybiła Pani?
Wszędzie Pani węszy kłamstwo, czy aby w tym słowie Pani nie zagustowała i używanie go nie wprawia Panią w ekstazę? Jeżeli ten objaw będzie się utrzymywał, a jeszcze gorzej, jeżeli będzie się pogłębiał, to może świadczyć to o jakiejś chorobie maniakalnej. Jest to bardzo uciążliwa choroba, która może trwać do grobowej deski.
Tak dużo Pani napisała i tak banalnie, że kończąc czytanie postu zapomina się, co było na początku i mało pamięta, co było w środku. Dlatego Pani wybaczy, jeślibym nie ustosunkował się do wszystkiego tego, co przeczytałem, ale to ze względu jw.
Pani szanowna, rzeczywiście ta nasza pisanina jest tu, na tym forum, nie na miejscu. Może szanowna Pani przenieść swoje "uwielbienie mną" do "kultury".
Jeszcze mnie nurtuje taka myśl, że może Pani się podobam? A może nawet Pani się we mnie podkochuje? I żeby sobie ulżyć, odgrywa grę, która jest odwrotnością tego, co Pani wypisuje?
Będąc radnym zauważyłem większe mną zainteresowanie, zwłaszcza płci pięknej!
Diabli z kasą, jak już pisałem. Cudownie być radnym!
Niech żyją zdrowo ci, co na mnie głosowali, i ci co na mnie nie głosowali! Zapewniam, że nie dam plamy będąc radnym!
Zwijam się z tego tematu forum (ta dyskusja nie ma żadnego związku z alkoholizmem). Pani nie mając wyjścia, niech podąża za mną, jeżeli chce albo zostanie i pisze... na temat.
Może na 'kulturze' Pani trochę wyluzuje; nie wypada tak na radnego wypisywać - niech się Pani zlituje i nie będzie jędzą.
Pozdrawiam Mirek
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Sob 10:52, 11 Gru 2010 |
|
|
|
Szeląg Casanowa! Bożyszcze babinek z klubu seniora!
|
|
|
mirko Gość
|
Wysłany:
Nie 23:11, 19 Gru 2010 |
|
|
|
W czwartek spotkałem się z nowym proboszczem.
Oczywiście, spotkanie odbyło się na życzenie księdza, któremu biskup nakazał zbliżenie się do problemów nurtujących parafię. Wiadomo, jeżeli chodzi o problemy związane z używkami, patologią i innymi draństwami jakie niosą nasze czasy, uważają mnie za eksperta i dobrze zorientowanego w danym zagadnieniu. Ja w zagadnieniu siedzę po uszy, ale ekspert ze mnie żaden. Może nareszcie jak będę miał pieniądze z diety radnego (która na moje apele nie została zmniejszona, lecz utrzymana na niezmienionym poziomie), będę mógł się dokształcać ile wlezie.
Może nawet pójdę na studia, które przy obecnym poziomie ukończę z palcem w nosie. Studia oczywiście w kierunku psychoterapii uzależnień. To dopiero! Będę miał zaszczyt i radochę pomagać wszystkim popaprańcom razem z sobą. Muszę się tylko dowiedzieć, czy wiek mój nie będzie miał wpływu na ulgowy charakter studiów, ponieważ ja chcę stawać w szranki z młodymi bez żadnych forów. Moim marzeniem jest się dostać na renomowaną uczelnie. To marzenia, lecz marzenia nawet w tym wieku trzeba realizować, chyba że jesteś kiep!
Ale do rzeczy: proboszcz chce (musi?) założyć koło AA przy kościele. Kościół pod nakazem chce pomagać ludziom z problemami - czy to nie piękny i szlachetny cel?
Choć jestem wobec tej sprawy trochę sceptyczny, zrobię jednak wszystko, żeby ta współpraca przyniosła zamierzone efekty i co za tym idzie - dostarczyła także i mnie satysfakcji. Ksiądz proboszcz ma ściągnąć przykłady organizacji innych analogicznych grup przy parafiach, ja przedstawię swoje sugestie i z Bogiem! Do działania!
Pozdrawiam Mirek
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|