|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mirko EKSPERT FORUM
|
Wysłany:
Nie 19:26, 09 Lut 2014 |
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 434 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Otwieram nowy temat, który będzie najczęściej przeze mnie wykorzystywany w pisaniu tego mojego blogu. Jak sama nazwa wskazuje, pod ten temat wszystko się nadaje do wpisywania. Baju-baj, czy to nie piękna nazwa, pod którą można wszystko podciągnąć, co się w życiu dzieje?
Baju-baj, czy to nie polityka, życie, nasze postępowania, nasze zachowania, urodzenie i śmierć?
Baju-baj to ironia losu, którą każdy doświadcza. Baju-baj to też ucieczka przed odpowiedzialnością na tym blogu. Jak sama nazwa wskazuje żaden człowiek, żaden sąd nie osądzi mnie krytycznie, bo to w końcu "Baju-baj ". Można ten temat traktować po części (nie wszystko), jako 'baju-baju będziesz w raju'.
Czy klimontowskie Baju-baj (piszę z dużej litery, ponieważ ma to być coś większego niż zwykłe baju-baj, tak pospolite i tak spostrzegane - wymawiane bez żadnego szacunku) może stać się wydarzeniem w życiu "kulturowym", towarzyskim małego miasteczka na południowym zadupiu Polski?
Chciałbym, żeby tak było, jeżeli nawet tak się nie stanie, to mam nadzieję, że się spowoduje przełomem w moim podejściu do dalszego funkcjonowania na krańcach mojego burzliwego życia.
Żyjąc w tak małym środowisku jakim jest Klimontów, czy można sobie pozwolić na opisywanie wszystkiego i pisać o wszystkich niuansach życia "gul donów" klimontowskich? Wywodzę się z tego środowiska i jestem ostatnim potomkiem, który zakończy bycie tak dużej kiedyś rodziny w Klimontowie. Czy ja czasami nie zbzikowałem podejmując się czegoś, co jest arcytrudne do wykonania?
Dlatego 'Baju-baj' nie będzie zbyt krytyczne dla moich ziomków, dla ich przywar, grzeszków i większych lub mniejszych świństewek. Wszystko będzie przedstawiane przeze mnie jak Pan Bóg przykazał, po chrześcijańsku, z wielką miłością do bliźniego; jego małżonki i jego rodziny, do przyjaciół bliższych i dalszych i do ich antagonistów, czyli nie ich wrogów, ale także nie przyjaciół.
Z tego, co napisałem, wynika jasno: tak pisać, żeby na pogrzebie (moim) było dużo żałobników, żeby może nie płakali (tego nie wymagam), ale żeby przekazywali sobie, że pisał w 'Baju-baju' o nas grzesznikach w sposób, w jaki opisywali mędrcy świętych w swoich pismach. To był porządny człowiek, niech ziemia mu nie ciąży!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mirko dnia Nie 19:33, 09 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
Marek Mądry PLATYNOWY UŻYTKOWNIK
|
Wysłany:
Pią 10:39, 14 Lut 2014 |
|
|
Dołączył: 27 Sty 2007
Posty: 185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Kolego Mirku, z Twoich ostatnich postów przebijają myśli trumienno-pogrzebowe i zezowanie w kierunku końca ulicy Osieckiej.
Czyżby już Ci się znudziło na tym łez padole?
Trzeba jeszcze się trochę pomęczyć, nie wszystko co zaplanowane zostało wykonane. Dlatego, póki co, jak pisał Adam Asnyk, "z żywymi trzeba naprzód iść", nie czekać już teraz na to, co i tak nieuniknione kiedyś nastąpi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
mirko EKSPERT FORUM
|
Wysłany:
Pon 20:32, 17 Lut 2014 |
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 434 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Masz rację drogi Marku, nie trzeba wywoływać wilka z lasu. Koniec z mrocznymi wizjami, koniec snucia się po korytarzach zaświata. Tak na dobrą sprawę już bym był świadkiem, jak tam jest. Niby to, - wg katolików i innych wyznań - jest przejście z jednego (gorszego) w drugi (lepszy) świat. Ale ja całe życie miałem tak po środku, to mnie nie jest tu wcale tak źle, żebym musiał szukać lepszego.
Otóż, przy dużym wysiłku, łapały mnie bóle po lewej stronie klatki piersiowej i promieniowały na lewy bark. Gdy mój rodzinny lekarz wylądował z poważnym problemem z sercem w szpitalu i było z nim nie wesoło. Postanowiłem - już gdy przyjmował w przychodni - udać się po poradę. Dzięki temu, że sam doświadczył olbrzymiej traumy, zareagował natychmiastowo, dając mi skierowanie do szpitala w Sandomierzu. Dzięki temu siedzę sobie i pisze. Diagnoza tam była krótka: bomba zegarowa w sercu, trzeba rozbroić i tak zrobili.
Tu, w tym miejscu - wzorem sportowców zdobywających medale - chciałem podziękować: lekarzowi D.K., lekarzowi, który rozbroił bombę, wszystkim mnie wspierającym, rodzicom; C. J. Szeląg, za to, że dali mi takie serce, że nie wybuchło przed jego rozbrojeniem. Choć swoim rodzicom i tak bym złożył podziękowanie, nawet jakby nie wytrzymało - miało prawo nie wytrzymać, ponieważ było źle eksploatowane.
Teraz zastanawiam się czy może to wracanie do spraw nie z tego świata, śmierci, nie miało związku, z moim zdrowiem? Ale nie, kilka razy ocierałem się o Nią, czułem Jej zapach, dotyk, mam dla Niej szacunek, ale bojaźni zbytnio nie czuję. Przez szacunek z dużej litry, żeby Jej nie podpaść. Oto cały ja: mieć wszystkich po swojej stronie, oddawać szacunek, poważanie, z nikim się nie wadzić - i jakoś na tym wychodzę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
mirko EKSPERT FORUM
|
Wysłany:
Śro 20:42, 19 Lut 2014 |
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 434 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Myślałem, że pisanie blogu opartego na życiu małej pipidówki jest proste i nie sprawi mi większego kłopotu. Jakże się myliłem! -Teraz dopiero uświadomiłem sobie, gdy dzisiaj próbowałem opisać pewne zdarzenie z udziałem osób wielce szanowanych, znanych w środowisku. Po długim namyśle zrezygnowałem.
Nie muszę chyba szczegółowo wyjaśniać, dlaczego pisanie blogu ograniczę do luźnych wpisów, małych wzmianek o tym, co dotyczy konkretnych ludzi i zdarzeń.
Nie da się napisać o wszystkim, wszystkich ludziach w samych superlatywach, bo takich prawie nie uświadczy na prowincji. Każdy mniej lub bardziej jest "upaprany" w małe świństewka, które przystają w małych miejscowościach.
Żyję w tym środowisku, choć może na dzisiaj trochę z doskoku, ale za niedługo będę na co dzień z tymi ludźmi. A znając zaciętość w gniewaniu się o byle co, byle drobiazg większości ziomków, oszczędzę im gniewania się.
Czy w takim razie pisanie blogu, który opierałby się na moich tylko pseudo wynurzeniach filozoficznych będzie budzić zainteresowanie? Choć z drugiej strony, ta pisanina dopinguje do szlifowania umiejętności pisarskich, które może wykorzystam do innych "większych" celów?
Blogi poradniki, takie jak: moda, zdrowie, uroda, seks, sensacje, sport - mają duże wzięcie. Blogi zwyczajne, opisujące codzienność życia są jak flaki z olejem, które ciężko się trawi, mają nawet małe zainteresowanie lokalne, chyba żeby im nadać charakter sensacyjny, itp. (jak wyżej). Jak na razie jest, jak jest.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mirko dnia Śro 20:48, 19 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
mirko EKSPERT FORUM
|
Wysłany:
Nie 21:40, 23 Lut 2014 |
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 434 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Siedzę przy kompie i tak sobie dumam, czy możliwe jest napisanie czegoś, niekoniecznie sensownego, nie wiedząc co to ma być? Czy to ma być coś śmiesznego, smutnego, a może sensacyjnego albo tak mądrego, że wszystkie mądrości ostatnich dni się nie umywają? Czy jestem zdolny coś spłodzić nie wiedząc, co to ma być i zainteresować tym czytającego? Czy w ogóle jest możliwe napisać o czymś, nie wiedząc co ma się napisać?
Otóż oświadczam, że pisanie byle napisać jest tak samo trudne, jak pisanie na ustalony z góry temat. Jest to teraz podjęta przeze mnie próba pisania bez celu, byle pisać - ciekawe czy podołam. Piszę, a w głowie przesuwa mi się pustka, co mam pisać.
Już wiem, napiszę o pogodzie, jeżeli brakuje tematów do rozmowy najlepiej zejść na temat pogody. O, jaka dzisiaj pogoda, jak piękna, taka sama jak w 1967 r.! Tak samo słoneczna, tak samo ciepła, i to w lutym! Nikt nie podważy zachwytu, nie oskarży o kłamstwo, bo kto tam pamięta pogodę, jaka była pół wieku temu?
Można dodać nawet, że bociany już wtedy były od dwóch dni (w 67), klekotały bardzo głośno, bo były głodne, bo żaby jeszcze spały snem zimowym i ptaki nie miały co jeść, a trawy nie jedzą. Poszedłem na łąki, by je dokarmić zeschłym plackiem jabłkowym, tzw. szarlotką. Placek zjadły, ale jabłka zostawiły ponieważ bociany wysmażonych jabłek nie jedzą.
I na tym kończę. Po takim poście blogerskim odzywają się głosy sceptyków, głosy miłośników bocianów, którzy podają mnie do sądu za to, że nie karmi się starą szarlotką bocianów, bo się mogły przytruć. Mogły wymiotować na trawę, gdzie jest lęgowisko żab, które po obudzeniu ze snu zimowego mogły zjeść niestrawioną szarlotkę i też się przytruć.
I już w Klimontowie coś się dzieje! Społeczeństwo się podzieli na zwolenników i przeciwników praw gadów i ptaków. Zaczną się spory, kłótnie, które senne do tej pory miasteczko skłócą. I nic, że to było w 67 r., tu chodzi o zasadę, tu chodzi o wyciągnięcie konsekwencji, żeby na przyszłość nikomu do głowy nie przyszło dokarmiać bociany zeschniętą szarlotką.
No i udało się napisać niby z niczego, niby coś.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
mirko EKSPERT FORUM
|
Wysłany:
Czw 19:29, 06 Mar 2014 |
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 434 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Dlaczego posty dotyczące polityki, mądrej, pełnej przemyśleń z mojej strony nie znajdują zainteresowania? A takie luźne, bzdurne posty biją na głowę mądre, wyważone, pełne powagi i skupienia? Wiem! Może te posty mądre i wyważone nie są wcale takie mądre i wyważone? Natomiast te bzdurne, niby oderwane od rzeczywistości, niby bezsensowne mają w sobie moc życia i są zakotwiczone w naszej szarej codzienności, są nierozerwalnie związane z nasza szarą egzystencją?
Jaki ja byłem szczęśliwy, gdy nie musiałem być mądry, rozważny i nie musiałem żyć i zachowywać się tak, jak większość, tj. jak Bóg przykazał. Życie oparte na banałach, na braniu go z przymrużeniem oka może być o niebo ciekawsze, zdrowsze i niestresujące?
Tak, brałem to życie wcale nie różowe, na różowo. Było dobrze i wspaniale, aż któregoś dnia po obudzeniu stwierdziłem, że siedzę po uszy w nałogu. W tym braniu życia całymi garściami - przeholowałem. Myślałem, że ja jestem opoką niezniszczalną, nic mną nie zachwieje, nikt i nic nade mną nie będzie miało władzy. Jak ja się głęboka myliłem. Myślałem, że ucieknę od tej szarzyzny, codziennej podobnej wszystkim egzystencji.
Choć prawdę powiedziawszy, mogłem nigdy tej szarzyzny nie zaznać. Mogłem dalej brnąć i skończyć nie zaznając tej, jak ja piszę banalności. A jednak wybrałem to, co wybrałem. Poznałem inne piękno i inne wartości, których przez wiele lat nie dostrzegałem, mianowicie: piękno natury, piękno uczucia do kobiety, do ludzi.
To właśnie cały ja, niby tęsknię i wzdycham za tym, co żem utracił. Z drugiej strony boleję nad rzeczywistością. Ale jakby mi przyszło wybierać, wybrałbym dzisiejszą rzeczywistość. I bądź tu mądry. I nie trzeba się dziwić, że w życiu spotkało mnie to, co spotkało. Jak ja żem pozbierał te wszystkie moje sprzeczności do kupy i je potrafił ujarzmić, to zasługuje na order. Order byłby przyznawany za sposób na życie, życie, stanowiące dla niektórych wyzwanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
mirko EKSPERT FORUM
|
Wysłany:
Nie 20:19, 16 Mar 2014 |
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 434 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
W komentarzu do fotografii M.M. poruszyłem temat mieszkańca, którego dom przy szkole podstawowej jest niewidoczny. Z tego "poruszania" zrodził się temat ludzi, którzy dla Klimontowa byli i są kwintesencją, czymś nierozerwalnie związanym z życiem miasteczka. Nie zajmują, nie piastują - nie piastowali, nie zajmowali - żadnych ważnych zaszczytnych urzędów, są sami w sobie ważnymi osobistościami w historii najnowszej i tej, która tkwi w pamięci w postaci przekazów ustnych dawnych mieszkańców.
Myślałem, że wrzucenie na blog historyjek, opowiadań, zdarzeń związanych z tymi ciekawymi typami ludzkimi, to rzecz prosta, nieskomplikowana i nie powinna sprawiać mi kłopotu. A jednak wyrwane z kontekstu, z klimatu, uwarunkowań, zachowań mieszkańców Klimontowa stanowiłoby krzywe odzwierciedlenie samych "oryginałów", jak ich postępowań i zachowań. Można byłoby ich - i nie tylko ich zdaniem - skrzywdzić. Mogliby się w odbiorze stać ludźmi pozbawionymi rozumu, niedorozwiniętymi intelektualnie i fizycznie, niezaradnymi, kreaturami, urodzonymi na pośmiewisko bliźnich. Jednak oni nie byli tak do końca tymi, za jakich uważali ich "normalni" mieszkańcy Klimontowa.
Doszedłem do wniosku, że takie przedstawienie, w takim świetle trochę rozrywkowo-prześmiesznym stanowiłby nietakt z mojej strony. Co innego, gdyby mi się udało jakoś to odzwierciedlić, tak jak ja tych ludzi odbierałem, odbieram, ale z punktu dzisiejszego nie uwłaczając im ani rodzinie, która różnie mogłaby moje zamiary i intencje odczytać. Mój punkt odbioru zachowań tych ludzi dzisiaj a "wczoraj" jest zupełnie inny.
Czy w takim razie potrafię trafnie i rzetelnie oddać wizerunek, zachowania tych postaci? Czy będąc sam pokiereszowany przez życie na własne życzenie, potrafię przedstawić ich pokiereszowanych mniej lub bardziej przez los, fatum, które zaciążyło na ich życiu? Czy w ogóle życie niektórych z tych wykluczonych, wykorzystywanych (Józia), niezrozumiałych dla otoczenia może być groteską? Jeżeli może, to jest groteską bardzo łzawą, jeżeli w ogóle takie określenie istnieje. Jeżeli nie, to wprowadzam je pierwszy.
Ale czy nie wszystko jest w życiu groteską? Więc może kiedyś, w niedalekiej przyszłości uda mi się udokumentować tę klimontowską groteskę, z bohaterami, o których wspominam, w roli przewodników po dawnym, teraźniejszym Klimontowie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mirko dnia Nie 20:34, 16 Mar 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
mirko EKSPERT FORUM
|
Wysłany:
Nie 20:36, 23 Mar 2014 |
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 434 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Prawdę powiedziawszy pisanie o ludziach, o których mówi się, że są lub byli "celebrytami" Klimontowa może być utrudnione ze względu na brak autoryzowania przez nich opowiadań lub biografii. Nie wiem, jak to się ma do praw autorskich ponieważ nigdy ten temat mnie nie interesował. Dopytywałem się tu i tam i wychodzi na to, że takie coś jest potrzebne w zamieszczanych w mediach artykułach. Jeżeli mowa jest o nieboszczyku, to w sprawę mogą się wplątać krewni, którzy uważaliby, że z ich krewnego robię kretyna lub coś gorszego i nie życzą sobie, żeby ich rodzina stała się pośmiewiskiem.
Ale chyba wolno wplątać w opowiadanie o zdarzeniu z udziałem "celebrytów", którego byłem świadkiem?
A opowieści, które znam ze słyszenia? Zresztą, co tu gdybać, w razie czego będą ich czyny nie tylko w świadomości klimontowian, ale jeszcze internetu. Oczywiście jeżeli internet ma świadomość(?). Ale jakby nawet teraz nie miał, to może to stać się w niedalekiej przyszłości. Ta bestia już teraz ma niesamowitą zdolność nie tylko uzależnienia, inwigilacji ale i odczytywania zachowań.
W każdym razie nie zaszkodzi dowartościować naszych "oryginalnych" za to, że istnieją w naszej klimontowskiej świadomości, za uczynieniem miasteczka barwniejszym, bardziej ciekawym, urozmaiconym ich nietuzinkowym podejściem do życia, do otaczającej rzeczywistości, do poczynań, które było tylko ich udziałem.
Opisuję tych ludzi tak, jakby byli solą tej klimontowskiej ziemi. Ale czy solą tej ziemi nie jesteśmy my wszyscy zamieszkali w tym uroczym zakątku południowej, zaściankowej Polski? Czy w każdym z nas nie ma zalążka oryginalności? Czy nie znalazłby w naszym życiu, postępowaniu czegoś z pogranicza wariacji, kretyńskich zachowań, nieprzewidywalnych poczynań? Tak, wszyscy jesteśmy razem siebie warci. Jedna tylko jest różnica: jedni mniej, drudzy więcej są warci... psychiatryka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
mirko EKSPERT FORUM
|
Wysłany:
Nie 20:17, 27 Kwi 2014 |
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 434 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Wracam do Klimontowa już jutro. Szybko mija czas, obojętnie gdzie człowieka rzuci los. Takie są koleje życia ludzkiego, że czas jest wyznacznikiem przemijania, jest też rękojmią, że nic dwa razy się nie powtórzy, że wszystko jest inne niż godzinę temu - co ja piszę, minutę, sekundę temu.
Piszę o upływie czasu, a miałem napisać kogo spotkałem, co mnie spotkało ciekawego w Święta. I okazuje się po przemyśleniu, że właściwie nikogo ciekawego nie spotkałem, nic takiego ciekawego się nie wydarzyło - po prostu święta jak święta. To po jakie licho zabrałem się do pisania! Znowu chcę popróbować swojej "siły" pisarskiej, że można siąść i pisać ciekawie o niczym, o pierdołach, o banałach, które wypełniają nam większość życia.
I tu zachodzi pytanie: czy życie wypełnione banałami, od rana do wieczora, od urodzenia po śmierć jest życiem czy może epizodem życiowym, a może namiastką życia? A może życie całe, to jeden wielki banał? Bo czym jest życie? Jest i go zaraz nie ma.Taki tylko dłużej trwający banał.
Jadę z W-wy, przystanek w S., dalej Klimontów. Coś jednak mimo psioczenia na życie małomiasteczkowe jest w nim, że przyciąga jak magnes. Może to jednak nie tylko przyzwyczajenie, sentyment do miejsca urodzenia, ale też ta małość tego małego sennego miasteczka sprawia, że człowiek staje się większy, silniejszy, bardziej pewny siebie. Dlatego może w nim się czuje tak dobrze, tak swojsko, tak bezpiecznie.
Ostatnia dekada życia, to była dla mnie nieustanna pogoń za uciekającym coraz szybciej życiem. Pogoń za czymś, co mi się wydaje, że w życiu przeoczyłem, zagubiłem. Próbowałem odszukać to coś w metropoliach Polski, Europy, tego czego nie zauważyłem, przeoczyłem włócząc się jako "wesoły" młodzieniec. Dobrze się czułem wówczas włócząc się po ulicach Stambułu, Budapesztu, Pragi, handlując, zwiedzając, bawiąc się, w kieszeniach mając sporo "mamony". Jenak dlaczego nigdzie nie czułem się tak jak w Klimontowie? Teraz już, może pomału, zaczyna do mnie docierać, że jednak nie sentymenty ani rodzina, miejsce urodzenia miały na to wpływ, ale moja rozchwiana psychika, bojaźń przed czymś, powodowały moją ucieczkę, a azylem był Klimontów. Tak było dawniej i tak mi zostało do dziś.
Nie mogę tak do końca pojąć, dlaczego tak się dzieje mimo upływu lat, a może to dobrze - może tak musi być?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
mirko EKSPERT FORUM
|
Wysłany:
Sob 19:54, 03 Maj 2014 |
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 434 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Napisałem w poprzednim poście: "W ostatniej dekadzie życia", to bzdura, powinno być: w poprzedniej dekadzie życia. No cóż, ostatnia kojarzy się, że nie doczekam następnej. A ja, przysięgam Bogu, mam taki zamiar i nie tylko następną dekadę przeżyć, ale jaszcze następną, i jeszcze następną, i jeszcze... aż do u... śmierci, której nie wyczekuję.
Miałem zabrać się do pisania na tematy, które byłyby hitem nie tylko tego blogu. Może, gdyby temat był na tyle interesujący, zainteresowałby się nim reżyser, niekoniecznie Wajda, którego miałem okazję poznać osobiście, ale mógłby się zainteresować mniej znany i też byłoby fajnie.
Chcę tu przypomnieć, że reżyserię studiuje też klimontowianin, mój kuzyn. Ale ja jestem na tyle skromny, na tyle taktowny, że już więcej nie rozpisuje się na temat.
A może po co trudzić jakiegoś scenarzystę, kiedy będąc tak zdolnym - jakim jestem w swoim mniemaniu - mogę sam machnąć piękny scenariusz, nie dzieląc się z nikim sławą i pieniędzmi. Pisałem już, jakie ma być moje epitafium na płycie mojego rodzinnego grobowca, na naszym pięknym cmentarzu. Jeżeliby to, co piszę, się ziściło, trzeba byłoby zrobić korektę. No cóż, to by się umieściło jeszcze- oczywiście w pozłacanej obwódce (dawniej nazywało się to szlaczkiem) - zawód scenarzysty. A może gdybym wystąpił w jakim epizodzie, dołożyłoby się jeszcze "Aktor"? Jak cmentarz długi i szeroki nikt nie poszczyciłby się takim wypasionym epitafium. Już widzę swoich ziomków, jak przysiadają z zazdrości patrząc na takie epitafium.
Oczywiście, ktoś może stukać się w czoło nad tym, co wypisuję, ale to jest jego czoło i nie można mu zabronić się stukać. Ja zaś zamiast trwonić czas na opisywanie tego wszystkiego, czego jeszcze nie dokonałem, a powinienem zabrać się do realizacji, nie czynię tego. Nie czynię tego jeszcze z wielu innych powodów, które nie mam na razie zamiaru ujawniać, żeby trzymać wszystkich zainteresowanych w niepewności.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mirko dnia Sob 20:06, 03 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
mirko EKSPERT FORUM
|
Wysłany:
Czw 19:06, 24 Lip 2014 |
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 434 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Dawno nic nie pisałem, tak dawno, że aż za dawno. Wiadomo, że częste i systematyczne ćwiczenie w czymś, w coś - czyni człowieka mistrzem. Jest to starodawne powiedzenie i ja się całkowicie pod nim podpisuję. Jeszcze jest drugi powód, jak ta witryna padnie z powodu braku zainteresowania, to nachodzi mnie pytanie, gdzie ja swoje bajdurzenia będę pisał? Dlatego sprężam się, i choć naprawdę układanie życia osobistego i biznesowego pochłania mi mnóstwo czasu, muszę z powyższych powodów sprężać się i ratować przed plajtą tak bardzo wypasioną witrynę poświęconą wyłącznie naszej małej społeczności.
W Klimontowie jestem gościem, mimo że nieraz za nim tęsknię. Mam pewne zobowiązania i muszę je doprowadzić do końca. Oczywiście nie zapominam, że mam zobowiązania w stosunku do zobowiązań klimontowskich, mianowicie: jako radny, jako prowadzący koło AA, w kole seniora i oczywiście, co najważniejsze, kontakty osobiste z mieszkańcami. Zapomniałem, a i Izbuda na pewno czuje się zaniedbywana.
Pomału, a wszystko się ułoży i wszyscy będę zadowoleni. Piszę tak, ale mam wątpliwości z doświadczenia życiowego, które podpowiada mi, że jeszcze nikt wszystkim nie dogodził.
Byłem ostatnio zaproszony jako regionalista - tak mnie niektórzy odbierają - przez dyrektora ożarowskiego ośrodka kultury na plener malarsko-rzeźbiarski. Naprawdę było wspaniale. Oprócz prac wystawianych przez artystów zróżnicowanych wiekowo, z różnych środowisk, z różnych stron kraju, było zaproszonych sporo ciekawych osób związanych ze sztuką, kulturą, z regionalizmem. Po prezentacji, po przemówieniach, po zabraniu głosu przez związanego z Klimontowem malarza, krytyka sztuki T. S. nastąpił poczęstunek i luźne rozmowy przy stole szwedzkim.
Te rozmowy, ten luz tak na mnie wpływają kojąco, że zapominam o boskim świecie. Marzy mi się, żeby w Klimontowie było tyle imprez, działo się tyle ciekawych wydarzeń kulturalnych, co w Ożarowskim Domu Kultury.
No cóż, mimo że odstajemy finansowo i na niektóre przedsięwzięcia nas nie stać, to jeszcze to, czym mogliśmy konkurować, czyli Brunonaliami - potrafiliśmy zaprzepaścić. No cóż, mamy odpust na św. Jacka i to -jak na razie - nam musi wystarczyć.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mirko dnia Czw 19:32, 24 Lip 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
halina NOWY UŻYTKOWNIK
|
Wysłany:
Pią 4:33, 25 Lip 2014 |
|
|
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 8 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Panie Mirosławie, chyba przesadza pan trochę pisząc o kulturalnej posusze w Klimontowie i okolicach. To nie tylko Jarmark św. Jacka. Przez całe lato, w każdy weekend odbywa się impreza w innej miejscowości. Do tego trzeba dorzucić wydarzenia artystyczne w Przybysławicach na Wichrowym Wzgórzu i naprawdę ciekawą imprezę historyczną w Ossolinie. Proszę poczytać:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
tpk6 Administrator
|
Wysłany:
Pią 6:48, 25 Lip 2014 |
|
|
Dołączył: 12 Gru 2006
Posty: 813 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów/P-ń
|
Serce rośnie widząc te pozytywistyczne działania: miejscowych (gminnych) społeczników wspieranych przez prominentne postaci świata polskiej kultury, które znajdują czas, by przyjechać do Ossolina na lokalne wydarzenie.
Brawo i ogromne gratulacje!
Z głębokim szacunkiem - admin
PS
Zachęcam gorąco do pisania na bieżąco na forum o dziejących się miejscowych wydarzeniach kulturalnych. Takie doniesienia, chociażby drobne (zapowiedzi, relacje), budują przecież obraz życia kulturalnego Gminy. Te i inne posty otwierane są na forum łącznie ok. 100 tys. razy rocznie. Może więc tego tak nie widać, ale wiadomości rozchodzą się szeroko i warto o tym pamiętać.
Do postów można dołączać, obok linków do obszerniejszych tekstów czy audycji w mediach, także zdjęcia; należy je tylko uprzednio pomniejszyć (do np. 600x400 pikseli) i zawiesić wpierw w wybranym darmowym hostingu zdjęć (np. vpx.pl, zapodaj.net) przenosząc następnie do postu skopiowany stamtąd 'BBCcode' zdjęcia. Proszę spróbować.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tpk6 dnia Sob 12:31, 26 Lip 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
mirko EKSPERT FORUM
|
Wysłany:
Pią 20:37, 25 Lip 2014 |
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 434 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Oczywiście Klimontów nie jest pustynią kulturalną, może nawet plasować się w czołówce gmin, jeżeli chodzi o liczbę imprez. Wiejskie gminy prześcigają się w organizowaniu przeróżnych imprez typu "Raz na ludowo". Daje to się szczególnie zauważyć w roku wyborczym. Klimontów ze swoimi aspiracjami zawsze przodował pod względem promowania kultury wyższych lotów.
Powtarzałem, nie raz, w Radzie o potrzebie kontynuowania tej tradycji wyższych lotów. Nie ma i nie będzie prężnej, zasobnej gminy, jeżeli kultura danej gminy nie będzie się różnić od innych przeciętnych. Kultura staje się promocją, magnesem przyciągających nieprzeciętnych ludzi, którzy chcą tam zamieszkać, bywać. Ludzie ci związani są z kapitałem, biznesem. I już na starcie dana miejscowość, gmina zyskuje szanse na szybszy rozwój. W takiej gminie warto inwestować, powstają miejsca pracy, w takiej gminie wzrasta odsetek ludzi zadowolonych, szczęśliwych.
A może przeze mnie przelewa się fala goryczy z powodu utraconych Brunonalii, i ten żal przelewam właśnie po raz wtóry. Wiem jedno, straciliśmy szanse bycia kimś więcej niż bycia przeciętniakiem. Imprez typu Ossolin w całej Polsce jest multum, a czy Brunonalii też?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
mirko EKSPERT FORUM
|
Wysłany:
Pią 20:46, 22 Sie 2014 |
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 434 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Czytałem pewną ofertę wycieczkową po ziemi sandomierskiej. W tej ofercie była też wzmianka o Klimontowie, gdzie o dziwo, podano atrakcje: kolegiata, synagoga i dom tego niedocenianego, opluwanego Brunona.
Czy to nie paradoks, że człowiek pogardzany przez ziomków próbuje nawet po śmierci zaskarbić sobie ich względy. To może i my powinniśmy zrobić ukłon w stronę nieboszczyka i uznać go za swojego, za klimontowianina.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mirko dnia Pią 20:47, 22 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|