|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mirko Gość
|
Wysłany:
Wto 8:44, 24 Sie 2010 |
|
|
|
A mnie "człowieku" wydaje się, że mój palec u nagi, a twoja głowa, to "wsio rawno", -bo co "człowieku" ma głowa do nóg albo nogi do głowy? To to samo jakbyś "człowieku" dostał bólu głowy, a kazali ci się leczyć na czkawkę. Gdzie tu Rzym, a gdzie Krym albo Kacze Doły. Może lepiej zrozumiesz moje wywody jak ci lat przybędzie?
Czytałem ostatnio "W oparach absurdu' Słonimskiego i Tuwima - przepiękna rzecz - polecam ci "człowieku", może wtedy byś inaczej odbierał "prozę" życia.
Nie przejmuj się "człowieku", nie tylko Ty nie czujesz mojego pisania! Jest duży odsetek ludzi, którzy nie muszą odbierać na "jednej fali" i jakoś egzystują.
Przepraszam za słowo "jakoś", to słowo bynajmniej nie oznacza, że gorzej - broń Boże.
Pozdrawiam Mirek
|
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 12:11, 24 Sie 2010 |
|
|
|
Nie od Pana zależy, czy można, czy trzeba przenieść święto. I całe szczęście. Nie musimy małpować innych dla własnej wygody i powtarzać tego, co zrobili w Szewnie na Rocha.
Byłam blisko w sprawie dolegliwości. Proszę więc leczyć się na palec u nogi, gdyż na głowę już na późno.
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 14:56, 24 Sie 2010 |
|
|
|
Mirek,
widzę, że atakuje Cię elektorat Kaczora w tym zagłębiu pisuarów.
Czyli wszystko jasne, im wszystko się kojarzy, podlecom.
|
|
|
mirko Gość
|
Wysłany:
Śro 21:43, 25 Sie 2010 |
|
|
|
Pewnie, że ode mnie nie zależy wiele rzeczy, ale jakby zależało, to na pewno by się żyło nam wszystkim lepiej, weselej, zdrowiej i oczywiście - co za tym idzie - dłużej. Znowu powiedzą samochwał, ale ja na to nie zareaguję, bo nie mam możliwości, żebym się sprawdził.
Oczywiście przenosząc święto kościelne na inny dzień, trzeba uprzednio wziąć pod uwagę wszystkie za i przeciw- jeżeli jest więcej za, to czym tchu powinno się przenosić. Dla sceptyków jest pocieszenie, że co 4 lata, przez dwa lata by się nie przenosiło Jacka, ponieważ działa tu rachunek prawdopodobieństwa. Nie wiem, jak by ta teoria zadziałała w roku przestępnym?
Jeżeli Pani sceptyczce ksiądz czy przedstawiciel gminy odpowiednio przedstawiłby projekt przenosin Jarmarków na św. Jacka myślę, że jeszcze po przedstawieniu rachunku prawdopodobieństwa osoba sceptyczna stałaby się mniej sceptyczna.
Elektorat ten czy inny nie powinien mi mieć za złe moich sugestii, ponieważ nic wielkiego by się nie stało - święto by się ostało.
Pozdrawiam Mirek
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Nie 10:34, 29 Sie 2010 |
|
|
|
Słyszałem, że ma pan podobno ,,izbudę,, likwidować?
Co pan ma zamiar zrobić ze starociami? Bo pan podobno ma się wyprowadzić do swojej żony lub założyć w dawnej ,,izbudzie,, jakiś interes życia?
|
|
|
mirko Gość
|
Wysłany:
Nie 18:38, 29 Sie 2010 |
|
|
|
Ha.......HA! Ja w tym wieku interes życia?
Na wszystko jest czas i pora. Jeżeli do 30 lat się nie ożenisz, do 40 nie zrobisz majątku, to jesteś dziadem do końca życia.
Interesem życia jest zapoznanie "dziewczyny", która (nie wiem jak długo) będzie chciała znosić Mirka. Mirek może i dobry poczciwina, ale pokręcony też jest nieźle. Pokręcenie dotyka wszystkich aspektów egzystencjalno-życiowych i nie ma żadnej taryfy ulgowej, np. na wiek.
Pokręcenie to zostało nabyte we wczesnej młodosci. Pielęgnowane przez okres dojrzewania, okres średni i późnośredni, zostało mi zakorzenione i już. Ciężko mi teraz je odkręcić, dlatego mówię, że jest mi szkoda pozbyć się go - w końcu tyle lat mi towarzyszy.
Moim marzeniem jest, żeby schodząc z tego padolu ziemskiego coś po sobie zostawić, a co ja mogę zostawić?
Mogę zostawić tylko te klamoty, które udało mi się zgromadzić w "Izbudzie". Oddałem już serwituty na rzecz gminy- oddam może i te starocie. Napisałem dlatego 'może' , że gmina nie jest nimi zainteresowana - dużo kosztuje takie utrzymanie, oczywiście na jakim takim poziomie.
Jeszcze raz po wyborach zaatakuję wójta o lokal, mam kilka ciekawych propozycji.
A może wystartować w wyborach, zostać radnym, pieniądze z diety radnego przeznaczyć w całości na urządzenie lokalu (gminę nic nie kosztuje). Oczywiście jest to tylko jeden z pomysłów w moim szerokim programie wyborczym.
Moi drodzy, dokąd ja bym się na stare lata mógł wyprowadzi z Klimontowa? To nie znaczy, że dopóki mnie nogi noszą, nie powłóczę się to tu, to tam.
A moim miejscem docelowym jest stary cmentarz klimontowski, tak jak przystało na ostatniego z Szelągów.
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pon 11:10, 30 Sie 2010 |
|
|
|
Przecież jak gmina nie jest nimi zainteresowana i o lokal będzie ciężko na te starocie, to przecież pan te ,,klamoty,, może posprzedawać albo oddać je lokalnym kolekcjonerom w dobre rece.
Oczywiście pana pomysł też jest dobry z tym radnym itd. ))).
Wiadomo, że ciężko jest się wyprowadzać z miejsca zamieszkania, w którym się mieszkało od małego, ale przecież ma pan laskę i laska może pana np. ściągnąć do siebie ))). A małego Szeląga może by się jeszcze dało zrobić .
|
|
|
mirko Gość
|
Wysłany:
Wto 13:14, 31 Sie 2010 |
|
|
|
Mirka trzeba dobrze poznać, żeby go zrozumieć. Moja pokrętna natura daje o sobie znać. A skąd mi się to wzięło? Na pewno nie odziedziczyłem, ale tak do końca to głowy bym nie dał. Z ojca, z mamy strony (dziadek) jest możliwe, bo z opowiadań wiem, że miał też niespokojne geny. Uciekł z domu, gdy miał 16 lat i włóczył się z kuglarzami po jarmarkach. Mieszkał w mieście Łodzi, ale miasto mu się wydawało za ciasne i nieciekawe, więc szukał przygód, gdzie się dało. Za to na pewno nie odziedziczyłem po Szelągach, którzy od wieków w miasteczku Klimontów cieszyli się poważaniem i szacunkiem.
Wracam do mojej przewrotności. Otóż napisałem, że będę zdawał moje -przepraszam- nie klamoty tylko eksponaty, ale nie napisałem kiedy. Chcę to uczynić po mojej śmierci, która myślę, że tak szybko nie nadejdzie- co tam myślę, ja wiem. Dlatego przekazując młodszemu zbieraczowi eksponaty popełniłbym wielki błąd, ponieważ ów zbieracz nie daje gwarancji przeżycia mnie - "nie wiadomo kto z brzegu". Spadkobiercy owego młodego na pewno by sprzedali, a mnie byłoby bardzo przykro. Dlatego żeby mi nie było przykro, młodzi zbieracze niech nawet nie marzą o takiej możliwości; chyba nie chcą mi robić przykrości?
Oczywiście ciężko jest przeprowadzić się, gdy całe dotychczasowe życie w tym kochanym grajdole się spędziło. Ale oświadczam, że jest to możliwe. Wszystko jest możliwe z przeprowadzką, niemożliwe jest tylko wyprowadzić się z cmentarza klimontowskiego, ale już przeprowadzić się tam jest możliwe (a może odwrotnie?). Niby proste to wszystko jest, ale zarazem nie proste. Jedno przeczy drugiemu i jak tu ładu dojść? A może i nie przeczy?
Na wszystko jest czas i pora, na "zrobienie" synka też. Tak synku, pora na ciebie przeminęła, więc się nie przejmuj tym. Bo biorąc pod uwagę samo życie, czy na pewno by ci się podobało? Byłoby lepsze niż tam, gdzie teraz przebywasz?
O ile pamiętam, moje życie przed urodzeniem nie dawało mi tak popalić jak to, w którym teraz żyję. Nie mogę sobie tylko przypomnieć radości i szczęścia przed urodzeniem - jest to jednak pewien mankament, a reszta? Jeszcze jedno: czy istnieje życie nienarodzone? Bzdury? Pewnie tak. A może nie?
Pozdrawiam Mirak
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 19:50, 31 Sie 2010 |
|
|
|
Tak panie Mirku, ale jeśliby gmina, np. przejęła pańskie eksponaty, to i tak prędzej czy później trafią one na złom, bo będą tylko zagracać jakieś pomieszczenie. Ewentualnie, jak by trafił się w końcu porządny wójt, a może i burmistrz, to te eksponaty byłyby dumą Klimontowa.
A pan niech żyje nawet 200 lat - życzą panu tego i żeby był pan radnym, ale nie tylko dla własnego interesu i kasy, ale żeby pan służył społeczeństwu pomocą.
A co do eksponatów, to gdyby pan oddał eksponaty młodszemu pokoleniu, to nie sądzę, żeby je sprzedali itd., a zawsze mogą zarazić następne pokolenie do zbierania i się dalej kręci . Na pewno by pan nie żałował, a są jeszcze w Klimontowie tacy młodzi zapaleni na punkcie staroci, którzy by to mogli przejąć; oczywiście nie piszę o tych, którzy stoją pod sklepem i piją napoje wyskokowe, lecz o tych rozwijających swoje pasje .
Pozdrawiam
|
|
|
mirko Gość
|
Wysłany:
Śro 9:56, 01 Wrz 2010 |
|
|
|
Za mojej pamięci dwa razy gmina zakładała "Izby Pamięci" i dwa razy je likwidowano. Zasada zaś była prosta, po likwidacji eksponaty w przeważającej liczbie zasilały zbiory rodzinne: naczelników, pierwszych sekretarzy PZPR i pomniejszych kacyków władzy. Można zaapelować do tych osób czy ich rodzin o zwrot i czekać, a nuż...? Ale kto to ma zrobić? Przecież na pewno nie ja. Apel musi wyjść od władz gminy i być adresowany ogólnie do całego społeczeństwa, o przekazywanie bezpłatne czy za małą odpłatnością wszystkiego tego, co ma jakiś związek z historią naszej małej ojczyzny.
Tu pojawia się znowu pytanie, kto ma płacić i jak wyceniać?
Wiem z własnego doświadczenia, że niektórzy ludzie przynosząc do mnie coś starego, a "bzdetnego" żądają fortuny. Nic tu dodać, nic ująć - ale coś trzeba zrobić, póki (wiem na pewno) ludzie posiadają bardzo cenne pamiątki.
Szczególnie chodzi tu o kulturę żydowską, którą wyceniają niewspółmiernie wysoko. Tu trzeba wyjaśnić społeczeństwu, że nie da się tworzyć historii Klimontowa udając, że nie istniała tu liczna, prężna i bogata społeczność wyznania mojżeszowego. Trzeba wyjaśnić ludziom też, że nikt nie zabierze im domów należących przed wojną do Żydów, a w których oni teraz mieszkają. Będziemy tej ich własności, a teraz naszej, bronić do ostatniego tchu, do "ostatniej kropli krwi, nie oddając nawet guzika".
Młodzi zbieracze nie roztrwonią kolekcji dopóki mają jako taką stabilność życiową , "płynność finansową". Ale wyobraźmy sobie taką sytuację: młody zbieracz żeni się. Posiada po kilku latach czworo dzieci i atrakcyjną żonę, która kocha męża tak mocno jak pieniądze - to wówczas co? Co jest ważniejsze dla młodego żonkosia: żona i dzieci czy niedochodowa kolekcja (zbiór)? Młody żonkaś, aby zapewnić sobie spokój i "łóżko", bez sentymentu sprzedaje moje zbiory.
Mnie szlag trafia tam, gdzie się znajduję: albo w "niebie", albo na "ziemi"; tego ja nie chciałbym, żebym musiał się jeszcze po śmierci albo za życia denerwować! Po co mi to?
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 18:35, 01 Wrz 2010 |
|
|
|
Pan ma w pewnym sensie rację z tą stabilnością finansową ludzi młodych, ale nie do końca, dlatego że są tacy, co by na pewno nie chcieli sprzedać swoich staroci, nawet żeby się nad nim baba pieklila, co najwyżej przeniósłby je w inne miejsce...
Co do domów, to ja nie jestem taki pewien i nie wiadomo, co jeszcze PO wymyśli, bo z Tuska widać, że jest...
Chciałbym, żeby pan zostal radnym, bo pan wali prawdę prosto w oczy, ale niech pan pomyśli o przyszłosci swoich eksponatów, bo wg mnie czeka ich śmietnisko, złom itd., oprócz tego, co gmina nie sprzeda, bo za niektóre rzeczy można dostać sporo kasy.
Kiedy pan zaczyna swoją kampanię wyborczą, bo już dzisiaj wrzesień??
|
|
|
mirko Gość
|
Wysłany:
Czw 20:58, 02 Wrz 2010 |
|
|
|
Jeżeli chodzi o zwroty mienia pożydowskiego, to nie jest to taka prosta sprawa. Udowodnić prawa własnościowe, jak się nie posiada dokumentów (wojna zniszczyła je prawie w 100%), jest niemożliwe - to po pierwsze.
Po drugie - niemiecka machina unicestwiła większość właścicieli. Żydzi domagają się co prawda od strony polskiej zbiorowego odszkodowania, ale myślę, że raczej to nie przejdzie. Może zdarzą się pojedyncze przypadki zwrotów mienia, które było własnością Gmin żydowskich i to wszystko.
Co do eksponatów, to spoko, trzymam rękę na pulsie.
W sprawie wyborów - jeszcze się waham: czy?, co?, jak?
Pozdrawiam Mirek
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 10:40, 03 Wrz 2010 |
|
|
|
Co do niektórych pana eksponatów, to są nie pana, tylko wypożyczone od pewnego młodego z jego kolekcji, jak np. opaska, którą się pan szczycił, że to pana, a także inne, które są już od dłuższego czasu u pana i pan jeszcze ich nie oddał?!
Według mnie niech pan startuje!!!!!
|
|
|
mirko Gość
|
Wysłany:
Pią 20:56, 03 Wrz 2010 |
|
|
|
Jak ci wiadomo młody kolekcjonerze, wszystkie Twoje eksponaty były prezentowane w ramach projektu "Poszukiwacze skarbów".
Co do opaski, to mimo że mam swoje dwie, autentyczności Twojej jestem pewien. To ma duże znaczenie, zwłaszcza dla mnie, starającego się mieć wszystkie eksponaty autentyczne i z naszego regionu. Opaska zostala przypisana Marmie, bohaterce wywiadu, który z "nią" przeprowadzila A.M. (wywiad ukazał się w Głosie Klimontowa), uczennica klimontowskiego LO, uczestniczka wspomnianego projektu. Wszystko co było eksponowane i jest nie moje, zostanie zwrócone, wystarczy przyjść i zabrać.
Wszystkie projekty gminne miały być kontynuowane, miały pobudzać, inspirować i zachęcać do jeszcze lepszej pracy z młodzieżą oraz z osobami starszymi - co się stalo z tymi postanowieniami?
Aż wstyd się przyznać: były pieniądze- to się coś działo, nie ma forsy- nie ma dzialania. Postanowiłem to zmienić i udowodnić, że forsa to nie wszystko.
Liczę bardzo w tym działaniu na pomoc twórcy sukcesu "Poszukiwacze skarbu" - nauczyciela z SP, p. Zb.P.
Chciałem tu jeszcze przedstawić swój punkt widzenia co do muzeów, izb pamięci, różnych tworów wystawiających historyczne przedmioty, czyli tzw. eksponaty.
Jeżeli w tę martwą przeszłość nie wniesiemy ducha współczesności, nie wyeksponujemy w odpowiednim świetle i nie wniesiemy czegoś inspirującego, to dla młodzieży ta nasza przeszłość pozostanie tworem z innego świata, który ją do niej zniechęci, a co za tym idzie - stanie się ona dla niej obca.
Pozdrawiam Mirek
|
|
|
luki Gość
|
Wysłany:
Sob 11:51, 04 Wrz 2010 |
|
|
|
A to niech mnie też pan wpisze w ten projekt, bo ja także coś robiłem przy poprzednim projekcie, ale pan oczywiście zapomniał.
Młodzież ma przejeb.... w tym Klim ,
ci co chcą coś działać w tym Klim., to zawsze są gnojeni przez starszych. Jak zadziałają, to znajdą się starsi, którzy zamiast pomóc, to im popie... szyki i młody wychodzi na głupka.
A co do projektów, to przydałby się jakiś, lecz na kasę z Unii pewnie nie ma co liczyć, bo biblioteka wszystko zagarnęła, a u nich wiadomo jak jest, szkoda gadać . Nawet nie było przeprosin z ich strony, żal, tylko wszystko na mnie...
Pozdrawiam luki
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|