Gość |
Wysłany: Nie 18:36, 17 Cze 2007 Temat postu: |
|
Aż miło jest czytać tak kulturalne wypowiedzi. Świadczą one o tym, że w Klimontowie nie brak jest ludzi, którzy reprezentują odpowiedni poziom intelektualny idący w parze z kulturą dyskusji.
To bardzo ważne, że są jeszcze osoby, które potrafią ze sobą rozmawiać, dyskutować, argumentować i spierać się w ramach ogólnie przyjętych, powszechnie akceptowanych zasad dobrego wychowania. Każdy z nas ma swoje poglądy, z którymi inni mogą się nie zgadzać. Nie oznacza to wcale, że już z góry musimy ustawiać się anty. Szanujmy innych, tak jak szanujemy siebie.
To prawda, że w naszym klimontowskim społeczeństwie są osoby, tzw. oszołomy, które wyznają zasadę: jak dziś nie dowalę komuś, to mam dzień stracony. Na całe szczęście jest ich niewielu. Ale tych niewielu potrafii nieźle narozrabiać. Ludzie ci, to tak zwani obserwatorzy, którzy dużą mówią, a mało robią. Lubią kogoś wziąć pod lupę, skrytykować, ot tak dla zasady, ale absolutnie nie angażować się społecznie.
Ludzie ci, swoją agresywnością, niepohamowanym językiem, swoją wrogością i uprzedzeniami do innych powodują, że wielu bardzo wartościowych ludzi z niesamowitymi pomysłami, którzy swoją wiedzą, doświadczeniem i wykształceniem mogliby wnieść nowy powiew, pewne orzeźwienie do naszego zeschłego życia społecznego nie robią tego obawiając się i słusznie kilku czy kilkunastu pieniaczy, którzy swoją pełną jadu i nienawiści krytyką zniechęcają ich do wszelkiej działalności społecznej.
W tym miejscu niejeden z nas zada sobie pytanie, jak długo jeszcze grupa kilkunastu osobników destrukcyjnie wpływać będzie na życie społeczne naszego miasteczka, kierując się nieukrywaną wrogością, zawiścią i pomówieniami?
Zawiść i zazdrość to nierzadko przypisane do nas cechy charakteru. Nie każdy umie z nimi walczyć, nie każdy chce je wyeliminować. Jakże często widoczne one są w naszym życiu społecznym. Ktoś, kiedyś napisał na stronach naszego forum, że są one takie klimontowskie, że potrafią skutecznie zatruć atmosferę społeczną, że potrafią swoją agresywnością eliminować po kolei te osoby, które jeszcze do niedawna aktywnie uczestniczyły w życiu publicznym.
Pisząc o tym mam w pamięci wypowiedź jednej, młodej internautki, która nie akceptując pewnego myślenia i postępowania tzw. "oszołomów", odrzucając ich myślenie postanowiła wycofać się ze społecznego działania nie widząc sensu dalszego angażowania się w życie społeczne. Jestem pewien, że nie jest to i nie będzie jedyny, indywidualny przypadek. Z zaniepokojeniem odnotowuję kolejne deklaracje ucieczki w prywatność ze stratą dla nas, dla całego społeczeństwa.
Dziś należy zadać pytanie. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego w naszym środowisku, w którym nie brakuje ludzi wykształconych, lepiej rozumiejących współczesny świat oraz wyzwania i zdania jakie on stawia przed nami, krzykacze biorą górę nad ludźmi dążącymi swoimi działaniami do budowy społeczeństwa obywatelskiego, do budowy demokracji lokalnej, do prawdziwej, dobrze rozumianej samorządności?
Gdzie są elity Klimontowa, ktore moim zdaniem powinny nadawać odpowiedni ton i kierunek życiu społecznemu? Dlaczego elity te śpią, tkwią w maraźmie i apatii?
Dlaczego nie starają się dostrzec swojej roli w tym społeczeństwie? Dlaczego zamykają się w sobie, żyją dla siebie, uciekają w prywatność, pozostawiając życie społeczne samemu sobie? Gdzie jest ta granica, poza którą jest tylko bezsens, beznadzieja i marazm? Czy dojdzie kiedyś do przełomu i naprawy naszej lokalnej "Małej Ojczyzny"? Jakiego jeszcze wielkiego wstrząsu potrzeba, aby nasze społeczństwo wyszło z tego wielkiego letargu? Ile jeszcze dramatycznych sztuk o Klimontowie należy napisać, aby do naszej społecznej świadomości trafił apel "Klimontowie obudź się..."
Aby do tego doszło, nie potrzeba wcale wielkich, dramatycznych wstrząsów społecznych ani wydarzeń poruszających serca mieszkańców miasteczka i naszej gminy. Potrzeba odpowiedniej atmosfery społecznej, przyjaznej działaniom społecznym, przychylnej ludziom, którzy kosztem własnego czasu potrafią się angażować społecznie w życie publiczne naszej gminy.
Sytuację taką może zmienić lider z prawdziwego zdarzenia. Człowiek, który swoim działaniem, autorytetem, zaangażowaniem, doświadczeniem, swoją wrodzoną charyzmą będzie w stanie zażegnywać powstałe konflikty, stwarzać odpowiedni klimat do pracy społecznej, skupiać wokół siebie i wokół postawionych przed sobą zadań i celów ludzi, łączyć, a nie dzielić społeczeństwo, stwarzać dobrą atmosferę pełną zrozumienia i tolerancji dla poglądów innych ludzi, działać dla ludzi, a przede wszystkim w pierwszej kolejności widzieć człowieka.
To fakt, że i w naszym społeczeństwie musi nastąpić pewna ewolucja w świadomości, postępowaniu i zachowaniu się ludzi. Następujące po nas pokolenia, żyjące w zjednoczonej już Europie na panujące stosunki patrzeć będą zupełnie inaczej, z większą wrażliwością, świadomością i co tu dużo mówić - z większą kulturą. Ale to kwestia następujących po sobie lat.
Dziś, jak nigdy dotąd potrzeba nam autorytetu, lidera i ludzi w samorządzie, którzy wiedzieć będą na czym polega samorządność, jak należy zarządzać gminą, jak należy pojmować demokrację i na czym polega współrządzenie. Mam nadzieję, że się doczekamy.
Pozdrawiam KT |
|
BB |
Wysłany: Sob 20:59, 16 Cze 2007 Temat postu: |
|
Szanowny Panie Krzysztofie,
pewnie ma Pan wiele racji, ale pojęcie ELITY, dla ludzi którym brak klasy, to właśnie pieniądze, posiadanie i koneksje. I Ci stoją na samym końcu w szeregu ewolucyjnym, ale jak się dobrze przyjrzeć, to jest ok. 50 % społeczeństwa ( jak sądzę co najmniej).
Gdyby było inaczej, byłaby większa świadomość - a jak jest, widać po każdych wyborach. Każdy ma prawo do błędu, ale obawiam się, że to znikome działanie błędu wyborczego.
To tak na marginesie, nie chciałabym, aby ta dyskusja przybrała wymiar polityczny.
Dobrze jest porozmawiać z mądrymi ludźmi. Zaczynam znowu odzyskiwać wiarę, że nie wszystko jeszcze stracone. |
|