|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany:
Śro 16:53, 13 Cze 2007 |
|
|
|
Pani Aniu, nie zrażam się.
Pod koniec lat 80. w Polsce na 1000 mieszkańców przypadało 30 miejsc w lokalach gastronomicznych.
Żyło się smutno, piło przy każdej okazji.
A jak te proporcje (wówczas i dzisiaj) kształtują się w Klimontowie?
Czy ktoś zechciałby zadać sobie trud obliczenia miejsc (pewnie siedzących) w lokalach, przyjmując za punkt odniesienia 1900 (?) mieszkańców Klimontowa.
Czy są w promieniu 3-4 km od Klimontowa jakieś lokale, w których można zjeść ciepły posiłek, gdzie one się znajdują?
Kłaniam się Z.Sz.
|
|
|
|
|
BB Gość
|
Wysłany:
Śro 21:04, 13 Cze 2007 |
|
|
|
Niestety, są tylko na stacji benzynowej w Klimontowie i w Lipniku (10 km). Poza tym, nie ma żadnych lokali gastronomicznych.
Nawet powstała we wczesnych latach 70. Nikisiołka została przerobiona na sklep, bo klientów nie było.
Społeczeństwo było za biedne, żeby korzystać z gastronomii na tyle, żeby właściciel jakoś na tym wychodził.
Mamy zalew, może powinna tam powstać chociaż jakaś smażalnia ryb w sezonie letnim?
Ale do tego potrzeba przede wszystkim zachęty ze strony samorządu, żeby potencjalny gastronom zainteresował się taką ofertą.
Gdyby były korzystne warunki na początek - jakaś zachęta - to i chętni do poprowadzenia małej knajpki znaleźliby się.
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 23:37, 13 Cze 2007 |
|
|
|
Cytat: | Społeczeństwo było za biedne, żeby korzystać z gastronomii na tyle, żeby właściciel jakoś na tym wychodził. |
Coś mi tu BB nie pasuje.
Przecież nie można powiedzieć, że społeczność Klimontowa lat 1950-60 była bogatsza niż obecna, a mimo to w tamtych latach prosperowały równolegle (!) 3-4 restauracje i bary.
Myślę więc, że powód tej 'pustki gastronomicznej' w Klimontowie i okolicy może być zupełnie inny.
|
|
|
BB Gość
|
Wysłany:
Czw 16:43, 14 Cze 2007 |
|
|
|
do Gościa z 14 czerwca:
- no oczywiście, problem jest bardziej złożony.
Może jeszcze ważniejsze od pieniędzy jest to, że ludzie między sobą rywalizują. Bo pieniądze są kością niezgody. Chcą mieć więcej i więcej: lepszy samochód jak sąsiad, większy dom, nowe meble, itp.
A tak najlepiej, żeby w ogóle nie rozmawiać z sąsiadem, bo wkurza, źle życzy i cieszy się z naszych potknięć... No i jak tu z takim sąsiadem iść do knajpki i zjeść jakieś smakowite regonalne danie, czy napić się kieliszeczek?
Ludzie nie są wobec siebie serdeczni. Pieniądz rządzi, mamona najważniejsza.
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Czw 20:17, 14 Cze 2007 |
|
|
|
Cytat: | [Ludzie] Chcą mieć więcej i więcej: lepszy samochód jak sąsiad, większy dom, nowe meble, itp. |
Tu BB ma rację, to jest właśnie typowy konsumpcjonizm, ku któremu w PL powoli zmierzamy, a przed którym przestrzegał JP2. Ludzie zaczynają nabywać coraz to nowe dobra nie dla faktycznej potrzeby, ale z powodu chęci wyróżnienia się wśród innych. Pęcznieją od tej satysfakcji wątpliwej jakości i wartości.
Zapominają ogarnięci chęcią wywyższenia się poprzez posiadanie, że kiedyś będą mogli zabrać z sobą do wieczności tylko tyle, ile udźwignie ich dusza.
Ale mówiąc szczerze, ten argument choć atrakcyjny też nie wydaje się wyjaśniać upadku gastronomii w Klimontowie.
Tu potrzebna chyba świadoma odpowiednia polityka gminy, zachęty z jej strony, a przede wszystkim rozbudzenie (aktywizacja) przedsiębiorczości w społeczności.
Dzisiaj kreatywni liderzy społeczni organizują cykle kursów zapraszając różne organizacje non profit dostarczajace ludziom przysłowiowej 'wędki'.
Smutna jest społeczność, o którą nie przejawia się gospodarskiej troski...
|
|
|
tpk6 Administrator
|
Wysłany:
Nie 12:20, 19 Sie 2007 |
|
|
Dołączył: 12 Gru 2006
Posty: 813 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów/P-ń
|
Czy na 'biesiadzie klimontowskiej' podczas zakończonego co tylko jarmarku serwowano coś regionalnego (lokalnego), a więc niespotykanego w innych częściach kraju?
Kto zwrócił na to uwagę?
Z.Sz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
mirko Gość
|
Wysłany:
Pon 22:40, 20 Sie 2007 |
|
|
|
Spróbuję odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie ma restauracji i dlaczego jeszcze trochę zejdzie, zanim się ona pojawi.
Ja, stały bywalec knajp - ostatni klient p. Nowakowskiej (bankiet wyprawiony z okazji pójścia 'do woja' syna komendanta M. Sz., M. B., E. N., no i mnie), pamiętam, że w tej restauracji dominowała wówczas na stole pieczona gęś, no i duże litrowe flaszki wódki.
Głównymi winowajcami upadku restauracji były: dostępność taniego alkoholu (w stosunku do ceny w knajpie), podatki od powierzchni, w której sprzedaje się alkohol (powierzchnia w m2), co uderzyło bardzo w lokale o dużej powierzchni.
Sieć sklepików z alkoholem otwartych praktycznie do godz. 24, sprzedających alkohol wszystkim (pijanym, małolatom) spowodowała, że alkohol kupowało się w sklepie, a piło w restauracji.
Włodarze gminy albo udawali, że nie znają problemu, albo zależało im na upadku (można bankruta przejąć). Skoro alkohol "nie szedł", samo "jadło" nie wystarczyło do egzystencji.
Praktycznie do tej pory nic się nie zmieniło, dlatego na restaurację musimy trochę poczekać.
Na 'biesiadzie' wszelkie jadło, smarowanie, nawet owoce były "regionalne"- nic dodać, nic ująć.
Myślę, że potrzeba tu osoby z wyobraźnią, ze smakiem, która by tak zamieszała w kotle, że naprawdę wyszłoby coś wspaniałego, coś naszego, regionalnego (niechby ktoś spróbował kwestionować!).
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 21:42, 22 Sie 2007 |
|
|
|
Drogi Mirku,
nie wiem, jakie menu oferowała "biesiada" na Jarmarku, bo nie próbowałam, ale czuję kpinę w Twojej wypowiedzi - jakoby owoce nie mogły być regionalne?
A właśnie mylisz się, bo owoce mogą mieć specyficzny smak, aromat i inne właściwości i cechy, które wynikają właśnie z tego, że uprawiane są w takich a nie innych warunkach.
Na te warunki składają się mikroklimat, nasłonecznienie, ilość opadów, jakość gleby, odmiana lub typ (często właśnie regionalny). Do tego wszystkiego dochodzi jej (tej uprawy) tradycyjny charakter.
I na tym właśnie polega regionalność owoców czy też warzyw. Poza tym, może akurat te owoce, które tam oferowano nie miały takiego regionalnego charakteru? Tego akurat nie wiem, ale chciałam tylko powiedzieć, że to jest możliwe, aby owoce były regionalne i na pewno jest to szansa dla polskiej żywności na forum międzynarodowym.
E.B.
|
|
|
mirko Gość
|
Wysłany:
Śro 23:00, 22 Sie 2007 |
|
|
|
Tak, zagalopowałem się za bardzo z tym szyderstwem. Rzeczywiście popełniłem błąd - uważałem, że produkt regionalny to jest to, co jest przetworzone, to co można spotkać na małym terenie (regionie).
Owoce uważałem ze względu na występowanie na dużym obszarze i w naszym umiarkowanym klimacie za coś nie regionalnego - myliłem się, jeżeli będziemy oczywiście brać pod uwagę ich smak, wielkość, kolor.
Jeżeli jednak będziemy mówić 'jabłko', to nazwa na całym świecie oznacza to samo - jabłko.
Mam tu też pewne zastrzeżenia, powinno się wyroby regionalne podzielić na dwie grupy: pierwsza - wytworzone przez człowieka, druga grupa - bez udziału człowieka, powstałe w sposób naturalny.
|
|
|
eva UŻYTKOWNIK
|
Wysłany:
Czw 22:43, 23 Sie 2007 |
|
|
Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Kategorie produktów tradycyjnych (synonim regionalnych) zostały juz kilkanaście lat temu wyszczególnione przez kraje starej "piętnastki", bo taki system ochrony tych produktów istnieje już od ok. 15-16 lat. Ale kierunek Twoich myśli jest prawidłowy.
Są tam również kategorie "świeże owoce i warzywa", "przetwory owocowe i warzywne" oraz wiele innych kategorii.
Gdyby ktoś był bardziej zainteresowany tym tematem odsyłam na strony Polskiej Izby Produktu Regionalnego [link widoczny dla zalogowanych] .
A co do tego czy owoce np. jabłko powstają bez udziału człowieka, to znowu muszę się "przyczepić" do Twojej wypowiedzi Mirku, bo prymitywne owoce (dzikie) powstały bez udziału człowieka, ale odmiany uprawne, z których korzystamy od dziesiętek i setek lat, to już wynik działań człowieka.
Ale za tradycyjne uznawane sa tylko te produkty, które mają co najmniej 25-letnią udokumentowaną tradycję istnienia (wytwarzania). Oczywiście im dłuższa ta tradycja, tym lepiej.
Jeżeli chodzi o ten owoc, dla przykładu jabłko, to tradycyjnych może być wiele odmian czy też typów, w zależności od miejsca produkcji, np. jest już jabłko łąckie i chyba sądeckie (nie wiem czy dobrze pamiętam).
Dlaczego więc nie może być sandomierskie, skoro sady uprawia się u nas ok. 100 lat?
Jest równiez wiele odmian, które były uprawiane na większym obszarze, a obecnie wracamy do nich z nostalgią np. kronselka, kosztela, oliwka(papierówka), synapka (czubajka)- mogą to być polskie produkty regionalne.
Ale to tylko mały fragment naszych dużych możliwości - jako kraju- w dziedzinie produktów regionalnych.
E.B.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jakub Przybylski ZNAWCA FORUM
|
Wysłany:
Czw 23:21, 23 Sie 2007 |
|
|
Dołączył: 18 Gru 2006
Posty: 379 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Jest już jabłko sandomierskie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 13:46, 24 Sie 2007 |
|
|
|
Mówię o nazwach istniejących w Systemie jakości żywności, gdzie istnieje "jabłko łąckie" i "jabłko raciechowickie" ( a nie jak napisałam wczoraj sądeckie), a nie ma tam jabłka sandomierskiego.
Jest to Polska Lista Produktów Tradycyjnych prowadzona przez Ministra Rolnictwa.
Jest to szerszy temat, którego nie chcę tutaj rozwijać, bo może zainteresować tylko wąską grupę osób, stąd moje odesłanie we wczorajszym poście do strony Polskiej Izby Produktu Regionalnego.
E.B.
|
|
|
Jakub Przybylski ZNAWCA FORUM
|
Wysłany:
Pią 15:30, 24 Sie 2007 |
|
|
Dołączył: 18 Gru 2006
Posty: 379 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów
|
Hmm, chodziło mi o trochę inne jabłko sandomierskie. Starszego brata gruszki sandomierskiej. Taki drobny żart nie na poziomie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Sob 20:40, 25 Sie 2007 |
|
|
|
Nie bardzo rozumiem, ale to nic nie szkodzi. Chyba "różnica pokoleniowa".
E.B.
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Nie 11:21, 02 Wrz 2007 |
|
|
|
Wróćmy może do głównego tematu.
Uważam, że Klimontów ma potencjał, żeby stać się dobrym miejscem na spożycie posiłku przez użytkowników krajowej trasy Radom-Rzeszów. Przecież nieraz jadą tędy sznury aut w obu kierunkach, dlaczego część z nich nie miałaby skorzystać ze smacznej oferty?
Poza tym, efektywność tej lokalizacji gwarantuje fakt, że od Opatowa, aż po... Sulisławice brakuje przydrożnych knajpek. Chyba podobnie jest jadąc z drugiej strony.
Ale grupa podróżujących to chyba nie jedyni potencjalni goście klimontowskich knajpek? Oni są także na miejscu i w okolicy, tylko trzeba umiejętnie do nich dotrzeć i ich pozyskać. W przypadku knajpek gości pozyskuje się przede wszyskim smakowitością potraw, wszystko inne jest drugoplanowe. Rozwijający się w PL handel dowodzi, jak nieraz mylimy się w swoich prywatnych przewidywaniach pytając, kto kupi te masy towaru? Okazuje się, że nabywcy są, a ogromne centra funkcjonują z ekonomicznym powodzeniem.
Trzeba więc uruchomić ten potencjał Klimontowa, tj. sprawić, by ujawniły się zdolności kulinarne niektórych mieszkańców i przekonać ich do zaoferowania menu z daniami lokalnymi (fast foody są wszędzie i to żadna atrakcja). Zachęcić ich też preferencyjną stawką podatkową, która -jak wiemy- zależy w dużym stopniu od radnych (tabela podatkowa minist. finansów ustala granice od - do, o faktycznej stawce decyduje RGm.). Wszytko to potrafi zrobić dobry menedżer społeczny!
Często doskonałe małe knajpki leżą z dala od głównej drogi, ale jeśli serwuje się w nich smaczne i niestandardowe dania, to ludzie potrafią przemierzyć kilometry, by w nich posilić się. Wiele osób utrzymuje się ze swych umiejętności kulinarnych. Dlaczego w Klimontowie jest inaczej? Z.Sz.
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|