|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
tpk6 Administrator
|
Wysłany:
Nie 10:55, 01 Lut 2009 |
|
|
Dołączył: 12 Gru 2006
Posty: 813 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów/P-ń
|
Dominikanie w Klimontowie
Ukazało się już wiele artykułów na temat podominikańskiego kościoła świętego Jacka w Klimontowie. Najczęściej dotyczyły one historii i architektury samego kościoła, mało natomiast uwagi poświęcono gospodarzom zespołu klasztornego – Dominikanom.
Kiedy Jan Zbigniew Ossoliński w 1604 roku założył nowy Klimontów, zrodziło się w nim postanowienie, by na większą chwałę Bożą sprowadzić do miasta zakonników – ojców Dominikanów i ufundować dla nich kościół i klasztor. 26 maja 1613 roku delegacja dominikanów wraz z Janem Zbigniewem Ossolińskim dokonała wyboru miejsca pod budowę klasztoru. Tak pisze o tym ks. Wawrzyniec Kukliński: „Kiedy nadszedł dzień wyznaczony, po wysłuchaniu naprzód mszy świętej, z pałacu udał się z ojcami i innymi znamienitymi osobami […] dla obejrzenia miejsca, gdzie miał być erygowany i budowany konwent klimontowski. Ukazał im tu pagórek, czyli wyżynę dosyć wyniosłą i znaną, odległą od miasta prawie o dwa staja, gdzie miał być zbudowany konwent z kamienia na nowych fundamentach i przeznaczył im mały kościółek, domy na mieszkanie dla braci jeszcze nie zupełnie wykończone, w granicach małego konwentu dopóki właśnie nowy konwent zbudowany i wykończony nie będzie”.
Ossoliński darował braciom czterech ogrodników, ogrody, pola i dwie sadzawki, przeznaczył im także wieś Pęchów i Beradz. W niespełna trzy miesiące od wspomnianego zdarzenia, Jan Zbigniew Ossoliński otrzymuje zgodę od biskupa krakowskiego na budowę kościoła i klasztoru dla Dominikanów: „Skoro Jaśnie Wielmożny Pan Zbigniew na Ossolinie Ossoliński […] chce dla zakonu […] wybudować kościół i klasztor i obdarzyć je odpowiedniemi dobrami, przyjmujemy ten jego pobożny zamiar i powagą naszą zatwierdzamy”.
Jeszcze w roku 1613 do Klimontowa przybywa delegacja czterech braci zakonnych pod przewodnictwem ojca Aleksandra z Krakowa, by objąć w posiadanie wskazane miejsce. Do czasu wybudowania kościoła i konwentu, to jest do 1620 roku całkowite utrzymanie zapewniał im Ossoliński. Gdy w 1620 r. wzniesiono klasztor, a przy konwencie prace jeszcze trwały, osiadło w nim 12 zakonników na czele z ojcem Teofilem Szypowskim. Ossoliński podarował im drogocenny wizerunek Najświętszej Maryi Panny oraz wsie: Olbierzowice, Beradz, Kominek i Płaczkowice. Pod koniec 1623 roku zgromadzenie ojców dominikanów stało się formalnym konwentem.
Wielkie było przywiązanie Jana Zbigniewa Ossolińskiego do konwentu, tak iż nakazał, by po śmierci złożono jego ciało w podziemiach kościoła klasztornego. Jego następca – Jerzy Ossoliński nie poszedł w ślady ojca w kwestii troski o klasztor. Po odbyciu swej osławionej podróży do Rzymu odebrał braciom Pęchów, następnie pozbawił ich dziesięcin miejscowych i chłopskich (z Nowej Wsi), podstępem zdobywając pozwolenie biskupa krakowskiego. Chciał dokuczyć Dominikaninowi Magistrowi św. Pałacu Apostolskiego Mikołajowi Richardo za to, że ten udzielił mu napomnienia z powodu zbyt długiego przemówienia w poselstwie do papieża. W 1626 roku na jego żądanie – brat Krzysztof Ossoliński wyznaczył granicę pomiędzy konwentem i Pęchowem.
Historia nie szczędziła dominikanom klimontowskim nieszczęść i przeszkód. Klasztor i konwent były złupione przez kozaków, ograbione ze sprzętów kościelnych, które potem w 1/3 odnaleziono zakopane; w okresie potopu szwedzkiego przeor klasztoru musiał schronić się poza granicami kraju na półtora roku z obrazem Matki Boskiej.
Ponadto w konwencie nie było nowicjatu, przebywali tam przeważnie zakonnicy starsi i często dotknięci chorobami. Klimontowski klasztor pełnił także dość niecodzienną funkcję: stanowił „dom poprawy” dla zakonników, którzy łamali regułę zakonną (dopuszczanie się skandali, nadużywanie trunków). Funkcję tę konwent pełnił tylko kilka lat.
Nie sposób przeoczyć, jak wiele dobrego uczynili dominikanie dla tutejszych okolic. W 1764 roku założyli cmentarz w Olbierzowicach, rok później wybudowali szkołę w Beradzu. Mimo, iż w ich pieczy spoczywała parafia olbierzowicka, bywały lata, kiedy także opiekowali się parafią klimontowską. W 1864 roku nastąpiła kasacja klasztorów. Wszystkie dobra klasztorne, dziesięciny, kapitały przekazano na skarb państwa, w zamian wyznaczony został etat dla 14 zakonników po 120 rubli na osobę, zaś bracia „nadetatowi” mogli pobierać po 60 rubli rocznie. Ponadto pozostawiono zakonowi 16 mórg gruntów ornych i ogród owocowy. Można się domyślać, że zmiany te boleśnie dotknęły zakon.
Klimontowski konwent powoli chylił się ku upadkowi. Budynki nieremontowane w minionych latach, niszczone przez nawałnice wojen, popadały w ruinę. Koniec nastąpił w 1901 roku wraz ze śmiercią ostatniego przeora – o. Kornelego Mikusińskiego, który w samotności zakończył historię dominikanów Klimontowie.
Mury pięknego klasztoru dominikańskiego pozostają do dziś niemymi świadkami życia i służby Bogu ojców dominikanów i cierpliwie czekają, aby znów zagościło w nich życie…
Karolina Maj
[Kopia tekstu zamieszczonego na stronie TPK [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tpk6 dnia Nie 10:56, 01 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |