SPOŁECZNOŚCIOWE FORUM DYSKUSYJNE MIESZKAŃCÓW KLIMONTOWA I GMINY - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum SPOŁECZNOŚCIOWE FORUM DYSKUSYJNE MIESZKAŃCÓW KLIMONTOWA I GMINY Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Ocaleni pamiętają (Dajtrowscy z Rytwian ratowali Żydów)
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SPOŁECZNOŚCIOWE FORUM DYSKUSYJNE MIESZKAŃCÓW KLIMONTOWA I GMINY Strona Główna -> Teksty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
tpk6
Administrator
PostWysłany: Pią 7:23, 28 Wrz 2007


Dołączył: 12 Gru 2006

Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów/P-ń

[Artykuł Rafała Staszewskiego - admin]

Ocaleni pamiętają

Jest taki znany werset z Talmudu, który mówi, że kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat. Gdyby dosłownie potraktować te słowa, można byłoby powiedzieć, że rodzina Dajtrowskich z Rytwian ocaliła go ośmiokrotnie. Podczas okupacji w ich domu przez ponad dwa lata ukrywało się ośmioro Żydów. Cudem ocaleli, choć wielokrotnie śmierć była bardzo, bardzo blisko.

Andrzej i Anna Dajtrowscy nie byli bogaci. Mały kawałek ziemi ledwie starczał, aby przetrwać. Trzeba było imać się różnych dodatkowych zajęć, by zarobić parę groszy. Mieli dwie córki – młodszą Marię i starszą Leokadię. Dziś z całej czwórki żyje tylko ta ostatnia.
Leokadia Kawalec w chwili wybuchu wojny była młodą,
niespełna osiemnastoletnią dziewczyną. Dorywczo pracowała między innymi u rodziny Hauerów, staszowskich Żydów, z którymi Dajtrowscy znali się od lat.
– W szabas nosiłam wodę, paliłam w piecu, sprzątałam, bo im tego dnia religia nie pozwalała wykonywać nawet tych zwykłych codziennych czynności – opowiada pani Leokadia.

Kiedy do Staszowa wkroczyli Niemcy, los kilkutysięcznej miejscowej społeczności żydowskiej był przesądzony. Najpierw zaczęły pojawiać się coraz to nowe rozporządzenia i ograniczenia, którym Żydzi musieli się podporządkować, a potem hitlerowcy zamknęli wszystkich w wydzielonym getcie.
Hauerowie znajdowali się w uprzywilejowanej sytuacji. Głowa rodziny, Morris miał wytwórnię wapna, które przez okupanta było towarem bardzo pożądanym. Niemcy nie płacili za nie, ale by produkcja mogła iść bez zakłóceń wystawili Hauerowi i jego najstarszemu synowi specjalne przepustki, umożliwiające swobodny przejazd do i z getta. Dzięki temu można było przemycić reszcie rodziny trochę żywności, której zaczynało już dotkliwie brakować.

Morris okazał się człowiekiem przewidującym i już w pierwszych dniach wojny zaczął szukać schronienia, w którym, gdyby zaistniała potrzeba mogliby przechować się jego bliscy. Podobną zapobiegliwość sugerował również swoim licznym krewnym. Nie posłuchali i zapłacili za to niebawem najwyższą cenę.

Hauerów zgodzili się przyjąć do siebie Dajtrowscy z położonych nieopodal Staszowa Rytwian. Wówczas nikt nie myślał nawet o tym, by konieczne było ukrywanie się miesiącami czy latami. Liczono po cichu, że całe to wojenne szaleństwo skończy się szybciej. Na kilka miesięcy przed likwidacją getta Morris Hauer, z pomocą syna zbudował w gospodarstwie Dajtrowskich przemyślną kryjówkę.

Dom, w którym mieszkali uczynni gospodarze, połączony był ze stajnią. Nie było do niej wejścia z zewnątrz. Okrajając nieco pomieszczenie dla zwierząt wydzieli ciasną klitkę, w której -jak się później okazało- końca okupacji czekać miało osiem osób.
Jedyna droga doń prowadziła przez strych domu. Tu przez cały czas ktoś obserwował, patrząc przez szpary w ścianach, czy nie zbliża się niebezpieczeństwo. Pani Leokadia przechowuje do dziś lornetkę, używaną wówczas do tych obserwacji. Traktuje ją jako szczególną pamiątkę.
Dla większej pewności przygotowana została również awaryjna kryjówka. W jednym z boksów na zboże wykopany został niewielki dół. W razie niebezpieczeństwa mogli doń wejść poszukiwani. Otwór błyskawicznie dało się zamaskować rozsypanym ziarnem.

Najpierw Hauerowie przyprowadzili do Dajtrowskich dwoje najmłodszych dzieci: Jacka i Esther. Reszta rodziny – Morris, jego żona Bella, starszy syn Saul oraz córka Miriam dołączyli do ukrywających się miesiąc później. Czas był już najwyższy, bo niedługo potem Niemcy przystąpili do ewakuacji getta. Wszyscy jego mieszkańcy trafili do obozu zagłady w Bełżcu. Setki tych, którzy o własnych siłach nie mogli wyjść z miasta zostało wymordowanych na miejscu. Ten dzień w historii Staszowa zapisał się pod nazwą „krwawej niedzieli”.

O tragicznych wydarzeniach w getcie Hauerowie dowiedzieli się z opowiadania swoich opiekunów. Nocą Morris postanowił zaryzykować i pójść do miasta, ażeby sprawdzić czy nie ocalał przypadkiem ktoś z jego rodziny. Nikogo nie udało mu się odnaleźć. Wracając spotkał jednak przy drodze młodą, żydowską parę – Simona i Hindę Wolbromskich. Byli zrezygnowali, tłumaczyli, że nie mają dokąd pójść. Hauer zabrał ich ze sobą do Rytwian.

W domu Dajtrowskich wybuchła kłótnia. Andrzej nie chciał z początku słyszeć o dodatkowych lokatorach.
– Ojciec bał się najbardziej z nas wszystkich – wspomina pani Leokadia – Matka była za to kobietą niesłychanie odważną. Wtedy, gdy Morris Hauer przyprowadził do nas Wolbromskich, to moje słowa przesądziły o tym, że u nas zostaną. Powiedziałam ojcu, że jeśli ich wypuści, wcześniej czy później wpadną w ręce hitlerowców, a wtedy może się wydać, że ukrywamy u siebie Żydów i wszystkich nas rozstrzelają. Zrezygnowany machnął ręką i nie sprzeciwiał się dłużej.

Utrzymać i wyżywić 12 osób było bardzo trudno. Nawet, gdy znajdowały się pieniądze na jedzenie, trzeba było być ostrożnym, bo zakup zbyt dużej ilości produktów wzbudzić mógł podejrzenia. Dajtrowscy nie raz robili wielokilometrowe wyprawy po żywność do innych miejscowości. To co udało się kupić nocami przynosili na plecach do domu.
Esther Hauer (po mężu Goldenberg), wówczas mała dziewczynka, po wojnie spisała swoje wspomnienia z okresu, gdy wraz z najbliższymi ukrywała się w Rytwianach. Czyta się je z zapartym tchem.

(…) Jednego dnia Anna powróciła do domu z jarmarku i opowiedziała mojemu ojcu historię zasłyszaną od Polaka, który był świadkiem likwidacji getta – wspomina Esther Goldenberg - (…) Najmłodszy brat ojca, Jecheskel, który ożenił się na rok przed Holocaustem był tam ze swoją żoną i trzymiesięcznym synkiem. Ona trzymała dzieciątko w ramionach. Niemiecki oficer próbował je zabrać, lecz nie pozwalała. Wówczas Niemiec wyciągnął bagnet i pchnął nim niemowlę, mówiąc: „A teraz trzymaj sobie swoje gówno”.

W każdej chwili ukrywającym się u Dajtrowskich groziła dekonspiracja. W sąsiedztwie mieszkał granatowy policjant, który nie raz dawał do zrozumienia, że zna pilnie skrywaną tajemnicę.
– Co tu dużo mówić. Trzeba w Boga wierzyć, bo on nas wszystkich cudem uratował – mówi pani Leokadia.
Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. W jednym z okolicznych gospodarstw gestapo odkryło przechowywaną przez Polaków żydowską rodzinę. Wyprowadzili jednych i drugich na podwórko i na oczach ludzi, tak by jak najwięcej osób widziało, czym grozi taka pomoc rozstrzelali ich.

Hauerowie czerpali wiadomości głównie z gazet, które kupowała im w drodze ze szkoły młodsza córka Dajtrowskich Marysia. Kiedyś podejrzliwy sprzedawca zapytał ją z nienacka, po co ta prasa, skoro ojciec nie potrafi czytać. Dziewczynka przytomnie odpowiedziała, że choć nie czyta, to potrzebuje papieru do skręcania papierosów.

Pewnego zimowego wieczoru do drzwi domu w Rytwianach rozległ się głośny łomot. Na zewnątrz stało czterech niemieckich żołnierzy i dwóch polskich policjantów. Kiedy Anna otworzyła, jeden z nich krzyknął: Wiemy, że u was ukrywa się rodzina Hauerów, przyszliśmy po nich!. Nie stropiona zupełnie gospodyni odparła: Możecie ich szukać, ale tutaj żadnych brudnych Żydów nie ma. Myślicie, że ryzykowałabym życie swoje i dzieci, żeby ich ocalić? Hitlerowcy przeszukali obejście, lecz nie natrafili na ciasny schowek.

Innym razem Anna podsłuchała przypadkiem w mieście, że szykowany jest nalot na ich posesję. Dajtrowscy zawyrokowali, że trzeba będzie wyprowadzić ukrywających się do lasu. Ostatecznie jednak zdecydowano się na inną drogę ratunku.
(…) Mężczyźni wykopali w polu, podobną do grobu dziurę. Kiedy do niej weszliśmy, gospodarze położyli na górze deskę i przykryli ją ziemią orną (…) To był następny cud, że mogliśmy wytrzymać tam przez 36 godzin, prawie bez powietrza, bez wody i żywności – pisze Esther Goldenberg.
Hauerowie i Wolbromscy szczęśliwie doczekali końca wojny.

Wiosną 1944 roku znaleźli się w Rzeszowie, potem Morris i Bella oraz ich dzieci przemieszkiwali jakiś czas u zaprzyjaźnionej rodziny w Tarnobrzegu. Wreszcie trafili do Wałbrzycha, gdzie otworzyli mały sklep kolonialny. Zarobiwszy nieco pieniędzy wyemigrowali do Kanady. Simon i Hinda Wolbromscy udali się do Francji, a później do Urugwaju.
– W ubiegłym roku Simon jeszcze żył, miał już przeszło 90 lat – opowiada Leokadia Kawalec – Jego żona zmarła wiele lat temu.
Nie żyją już także starzy Hauerowie. Są jednak ich dzieci, wnuki i prawnuki. Z ocalonej w czasie wojny szóstki, rodzina rozrosła się dzisiaj do 116 osób.

Pamiętają o swoich dobroczyńcach. Jeszcze w czasach PRL-u wysyłali z za oceanu drobne sumy w listach. Nie zawsze trafiały one do adresatów. Często ginęły po drodze, w polskich urzędach.
Esther Goldenberg i jej mąż Mark wystąpili do Instytutu Yad Vashem o uhonorowanie rodziny Dajtrowskich medalem „Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata”.
Decyzja w tej sprawie zapadła 16 listopada 1989 roku.
– Zechcieli zaryzykować życiem, żeby uratować kilkoro Żydów. Wiedzieli, że gdyby ich złapano, zostaliby zabici bez jakichkolwiek dodatkowych wyjaśnień. Nie zrobili tego dla pieniędzy, ponieważ wszystko co mieliśmy zostało zabrane przez gestapo – wspomina E. Goldenberg.

Przed kilkoma laty do domu pani Leokadii w Rytwianach przyjechał kuzyn Simona Wolbromskiego, mieszkający w Izraelu. Był w Polsce z wycieczką szkolną. Odwiedzali miejsca zagłady Żydów. Kiedy przejeżdżali obok Staszowa wyraził chęć odwiedzenia rodziny, u której ukrywał się jego krewny. Wraz z nim u wzruszonej staruszki zjawili się również pozostali członkowie grupy. Od tamtej pory młodzi, żydowscy studenci, przyjeżdżają tu regularnie. W 2004 roku dotarło ich ponad 300!

– Na podwórku posadzili drzewka pamięci – opowiada córka Leokadii Kawalec, Anna Garczyńska – Cieszą się, że mogą poznać i spotkać moją mamę. Taka osoba jest dla nich niemal jak świętość. Traktują ją z miłością i najwyższym szacunkiem.

Rafał Staszewski


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Andrzej Wegierski
NOWY UŻYTKOWNIK
PostWysłany: Śro 14:21, 06 Gru 2017


Dołączył: 06 Gru 2017

Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Proszę o zaprzestanie publikowania

Ocaleni pamiętają [Artykuł Rafała Staszewskiego - admin]



Treść narusza moje dobra osobiste.

,,Hauerowie czerpali wiadomości głównie z gazet, które kupowała im w drodze ze szkoły młodsza córka Dajtrowskich Marysia. Kiedyś podejrzliwy sprzedawca zapytał ją z nienacka, po co ta prasa, skoro ojciec nie potrafi czytać. Dziewczynka przytomnie odpowiedziała, że choć nie czyta, to potrzebuje papieru do skręcania papierosów. "

Hauerowie przebywali w rodzinnym domu mojej mamy w okresie ,,(od 7 października 1942 roku do wiosny 1944)"
"Proszę o zaprzestanie publikowania .


Andrzej Węgierski

Opis sugerujący kolaboracje( 7 na 8 września 1939 do 15 czerwca 1942) przedstawia dobrowolną pracę Hauerów dla Niemców.


,, Getto zostało utworzenie 15 czerwca 1942 , likwidacja getta 7 listopad 1942. ,,połowa ludności Staszowa. Ludności, która tworzyła historię tego miasta od XVI wieku i miała istotny wkład w jego rozwój gospodarczy. 8 listopada 1942 roku staszowscy Żydzi po raz ostatni patrzyli na swoje miasto." W czerwcu 1943 roku zlikwidowano staszowski oddział firmy „Emler”, która zajmowała się m.in. osuszaniem bagien na Radzikowie. Była obozem pracy umożliwiającym przeżycie. Zatrudnionych tam Żydów wywieziono do Skarżyska i Radomia. W listopadzie zlikwidowano getto w Poniatowej. Jej mieszkańców, a wśród nich setki staszowskich Żydów, wywieziono do Treblinki. "


6 marca obchodzimy Europejski Dzień Pamięci o Sprawiedliwych. Święto ustanowił w 2012 r. Parlament Europejski, by upamiętniać osoby, które przeciwstawiały się reżimom totalitarnym w XX wieku. Idea ta nawiązuje do nadawanego przez Państwo Izrael tytułu Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.


"wiedza powszechnie dostępna nie jest wiedzą powszechnie znaną"

Mojej mamie Marii Węgierskiej (1933-1985)
Realne zagrożenie życia wirus SARS-CoV-2 – pandemia COVID-19 (od listopada 2019, jako pandemia od marca 2020) - na całym świecie ponad 123 mln zachorowań na chorobę COVID-19 i 2,71 mln zgonów do 21 marca 2021


Dajtrowski Andrzej i Dajtrowska Anna z domu Witaszek; Córka: Węgierska Maria z domu Dajtrowska honorowy tytuł "Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata" otrzymali pośmiertnie 16/11/1989 roku.

Wniosek o uhonorowanie rodziny "DAJTROWSKI ANDRZEJ & ANNA & DAUGHTERS LEOKADIA & MARIA" tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata około dwa lata przed 16-11-1989 r. złożyła Esther Goldenberg z Kanady. Ponad 33 lat temu inicjatorem tych działań był Mark Goldenberg mąż Esther Goldenberg.

Mark Goldenberg zmarł 13 lipca 2020 roku.
Nie honorowano rodziny, która zgodziła się chronić Goldenbergów przed armią niemiecką

National Post Staff
Publishing date:Sep 18, 2010

"Mark Goldenberg was born in the east of Poland in 1928. As a boy, each year he heard his father, Moses, blow the shofar, a ram’s horn, at their synagogue. The sequences of sharp blasts from the horn mark Rosh Hashanah, the Jewish New Year, and Yom Kippur, the day of atonement.

But after Hitler’s army moved into eastern Poland in 1941, they burned the synagogues and, for a few years, silenced the shofar-blower.

The Goldenberg family went into hiding, first in a farm outside of town, and then in the basement of their own home, where a family of gentiles (who had moved in) agreed to keep the Goldenbergs safe from the German army, feeding them with the proceeds from selling leather that Mr. Goldenberg had secreted in the ceiling."
"When the war ended, the Goldenbergs went to Austria and then, in 1948, traveled by ship and train to Toronto. The Goldenbergs, like many Jews, settled just north of Kensington Market; Moses Goldenberg resumed blowing the shofar at a synagogue on Palmerston Avenue.

Mark Goldenberg went into the building trades, and in the 1950s built a home in North York, a lovely white-brick split-level on a cul-de-sac near Dufferin Street and Lawrence Avenue West, where he and his wife, Esther, raised three sons and a daughter."

National Post
[link widoczny dla zalogowanych]


"Dyplom honorowy wydany rodzinie Dajtrowskich w dn. 13-08-1991 roku zawierał błędne nazwisko "Kawalec" , pomyłka została sprostowana na prośbę córki Marii Węgierskiej 14-11-2007 roku"

Po 16 latach, 3 miesiącach i 1 dniu wydano poprawiony dyplom honorowy jednak medalu "Sprawiedliwych w Śród Narodów Świata" z nazwiskiem Dajtrowskich na rewersie nie widziałem do dnia dzisiejszego, trzydzieści lat od dnia wydania medalu z błędnym nazwiskiem.

Do obecnej chwili rodzina Djtrowskich jest publicznie przedstawiana jako rodzina „Kawalec


"Córki uratowanej Wolbromskiej Hindy oraz Wolbromskiego Szymona urodzonego 06.04.1916 roku w Staszowie do dnia dzisiejszego, publicznie przedstawiają rodzinę Dajtrowskich nazwiskiem starszej córki Anny i Andrzeja. Trudno określić przesłanki jakimi się kierują córki uratowanych Żydów. -Flora Friedmann pisze "Esta es la bendita familia que salvo a mis padres del holocausto". -Tola Wolbromski Kleinman pisze "Will allways be thankfull for your coragious action" Słowa te potomkowie uratowanych Żydów odnoszą do fałszywej historii publikowanej przez fundacje"The Jewish Foundation for the Righteous", która w dniu 06-mara 2020 r. zaprzestała publikowania nieprawdziwej historii mojej matki i dziadków link : [link widoczny dla zalogowanych] z nieprawdziwym nazwiskiem rodziny Dajtrowskich oraz nieprawdziwym wizerunkiem mojej matki Marii Węgierskiej oraz babki Anny Dajtrowskiej . Czym się kierują córki uratowanych Żydów?."

link: [link widoczny dla zalogowanych]


Manipulacje nazwiskiem Dajtrowskich tworzone są do dnia dzisiejszego. "Polish Radio Regional Broadcasting Station in Kielce "Radio Kielce" S.A. donated the broadcast recordings to the United States Holocaust Memorial Museum in October 2020. The recordings were produced by Polish Radio Kielce and authored by Marlena Płaska."

Dla zainteresowanych link [link widoczny dla zalogowanych]

collections.ushmm.org/search/catalog/irn722950

Tytuł „Radio program featuring Anna Dajtrowska ...............” został zmieniony na właściwy w październiku 2022 roku. Anna Dajtrowska zmarła 1980 roku.
07.11.2018 opublikowano wypowiedź. Autor publikacji Marlena Płaska

United States Holocaust Memorial Museum współcześnie nagraną wypowiedź przypisało zmarłej 38 lat temu Annie Dajtrowskiej.

Korespondencja z Yad Vashem [link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
"Bardzo dziękujemy za ponowny kontakt. Pragnę jednak zwrócić uwagę, iż na stronie Yad Vashem widnieją prawidłowe dane na temat Pana rodziny. Również na Ścianie Pamięci w Ogrodzie Sprawiedliwych wymieniona jest rodzina Dajtrowskich. Niestety pierwszy dyplom został wystawiony błędnie, gdyż takie dane otrzymaliśmy w aplikacji przesłanej do nas przez IPN, a sprostowanie przyszło po czasie. Nikt wtedy z rodziny nie zareagował, więc dyplom wtedy nie został poprawiony. Natomiast jak tylko otrzymaliśmy taką prośbę od pani Doroty Kurlej, córki pani Marii Węgrowskiej, to niezwłocznie poprawny dyplom wysłaliśmy.



Pragnę też wyjaśnić, iż obecna strona internetowa jest nowa i jeszcze wciąż są wprowadzane drobne poprawki, dlatego chciałabym wyjaśnić, iż ceremonia była oczywiście jedna, a informacja o jej miejscu jest informacją, do której placówki dyplomatycznej medal i dyplom zostały wysłane, i która placówka dyplomatyczna była odpowiedzialna za organizację ceremonii. Pracujemy nad uściśleniem informacji na stronie internetowej.



Jedyne co jeszcze możemy zasugerować w tej sprawie, to przesłanie nam wręczonego medalu z błędnymi nazwiskiem. Po otrzymaniu błędnego, i tylko po otrzymaniu go, będziemy mogli przygotować nowy, na poprawne nazwisko i go odesłać do nadawcy.



Z wyrazami szacunku,

Maria Seheń"


Polskich urzędników państwowych oraz osoby rozgłaszające historię mojej matki dla których wiek Marii Dajtrowskiej Węgierskiej w 1942 roku oraz brak wiedzy o jej czynach jest podstawą do drwin , informuję:

Nie została przedstawiona w dotychczasowych "opowiadaniach" publicznych,
pełna historia rodziny Dajtrowskich (obecnie Gmina Rytwiany w Powiecie staszowskim)
Zainteresowanych proszę o kontakt.


Rodzina Dajtrowskich (obecnie Gmina Rytwiany w Powiecie staszowskim)
Jedyna nie fikcyjna historia o Rodzinie Dajtrowskich Link: righteous.yadvashem.org/?searchType=righteous_only&language=en&itemId=4039649&ind=0
którą należy uzupełnić informacjami "Dwie kryjówki dwóch rodzin żydowskich"

Dom w którym rodzina Dajtrowskich przez ponad dwadzieścia dwa miesiące ukrywała Moshe Hauera, jego żonę i czwórkę dzieci oraz Szymona Wolbromskiego i jego żonę (od grudnia 1942 roku do 3 sierpnia 1944 roku czyli mniej niż dziewiętnaście miesięcy i 25 dni) znajdował się na obrzeżach miasta Staszowa w odległości ok. 480m od drogi głównej prowadzącej do wsi Rytwiany.

Lokalizacja domu 50.552654, 21.194060 (google.pl/maps)

Dom ten został rozebrany po wojnie przez Andrzeja i Annę Dajtrowskich.Znajdował się w odległosci 1,83 km (1,14 mi) od budynku stacji kolejowej w Staszowie ( obecnie ul. Szpitalna 38 )

"December 1942, two other Jews – Szymon and Hinda Wolbromski – also found shelter with the Anna Dajtrowska."


Anna i Andrzej Dajtrowscy w okresie II WOJNY ŚWIATOWEJ mieli małe gospodarstwo rolne. Powierzchnia gospodarstwa rolnego położona w "Rytwianach" to 1ha,12a,92 m².
Większa część gruntów rolnych (pola) były położona we wsi Dobra gromady Mostki powiatu niegdyś sandomierskiego obecnie staszowskiego - Lokalizacja: (+ - 3m), (powierzchnia(+ -)ok. 56a morga)


1 Pole uprawne -Dobra lokalizacja 50.595038, 21.202657
2 Pole uprawne -Dobra lokalizacja 50.599246, 21.199104
3 Łąka-Dobra lokalizacja 50.587111, 21.188611
4 Łąka-Dobra lokalizacja 50.594638, 21.195447

Między 1944 a 1950 r. struktura polskiej wsi przeszła rewolucyjną zmianę w wyniku której gospodarstwo Datrowskich zostało pomniejszone o ok. morgę lasu.
Po pomiarach w latach 1970 bez lasu powierzchnia gruntów rolnych we wsi Dobra wynosi 2 ha 23a



Słowo stajnia było używane w znaczeniu obora, czyli pomieszczenie dla bydła rogatego, oraz pomieszczenia dla trzody chlewnej (świń).
W okresie II Wojny Światowej Andrzej i Anna Dajtrowscy nie mieli konia.

Prace polowe wykonywali "wołami". Do prac ciężkich pożyczali konia za odróbkę w polu lub płacili za wykonanie np. orki.
Plony jakie uzyskiwali z gospodarstwa wystarczały jedynie na utrzymanie krów oraz tuczonych prosiąt. Kontyngenty jakie zostały nałożone przez okupanta niemieckiego na gospodarstwa znajdujące się w polskich rękach na terenie Generalnego Gubernatorstwa nie dotkneły gospodarstwa Dajtrowskich.
Konie które służyły jako główny transport były zawłaszczane przez Armie Czerwoną.
Andrzej Dajtrowski żałował jedynie aparatury do pędzenia bimbru skonfiskowanej przez radzieckich żołnierzy. Sam jej nie zgromadził.
Specjalistami w tym temacie byli członkowie przechowywanych rodziny.
Buraki cukrowe do robienia bimbru pochodziły z rampy na stacji kolejowej w Staszowie.
Po "wyzwoleniu" Jędrek Dajtrowski za namową żony Andzi Dajtrowskiej podjął próby pędzenia bimbru z buraków cukrowych, jednak fetor uniemożliwiał stosowanie bimbru. Po wojnie powszechnie dostępny był spirytus techniczny wykożystywany do zabiegu stawiania baniek, nie uznawanego przez współczesną medycynę, był jednak stosowany w rodzinie Dajtrowskich również po wojnie. Zabieg baniek gorących po którym całe ciało nacierano "spirytusem"(bimbrem, denaturatem) został wzbogacony aspiryną przysyłaną z Kanady. Trwało to do czasu wprowadzenia powszechnie stosowanych antybiotyków (koniec lat siedemdziesiatych). Bliskość jezior i strumienia zapewniała kąpiele w okresie letnim "po Janie".
Kąpielisko z plażą piaskową w Golejowie powstało po drugiej wojnie światowej.

Goldenberg Esther Edda urodziła się w Staszowie w Polsce 25-12-1932 (26th of Kislev, 5693) roku w rodzinie Morrisa Moshe Hauera. W czasie wojny przebywała z rodziną w Staszowie, Rytwianach, Rzeszowie, Tarnowie w Polsce.

Najmłodsze z dzieci Morrisa Wolfa Hauera, Esther Edda ur. 25-12-1932 roku, w 1942 roku miała 10 lat.( kalendarz słoneczny) (około 11,25 dni więcej w stosunku do roku lunarnego.Wiek liczony według kalendarza lunarnego dla osób urodzonych po miesiącach wrzesień -pazdziernik jest większy o 1)

Informacje o dniu urodzin oraz miejscach pobytu zawarte są „Wykazie Ofiar Zarejestrowanych w Aktach Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata”(„The Central Database of Shoah Victims' Names”)
Link : yvng.yadvashem.org/nameDetails.html?language=en&itemId=10877278&ind=1
[link widoczny dla zalogowanych]

United States Holocaust Memorial Museum Collection

collections.ushmm.org/search/catalog/bib40429
Link [link widoczny dla zalogowanych]

Book -Memories of the war years / Esther Goldenberg/1991/Not Digitized

Esther Goldenberg "dziecko holokaustu" której ojciec Morris Wolf Hauer zapewnił bezpieczne schronienie w zabudowaniach Anny i Andrzeja Dajtrowskich, zdarzenia z ery holokaustu obserwowała z ukrycia, zna je z "gazet" lub opowiadań innych osób (historia Marysi). Historia dostępna dzięki United States Holocaust Memorial Museum Collection, (Gift of Brad Zarlin)


Brad Zarlin przekazał swoje wywiady do United States Holocaust Memorial Museum w maju 2019 roku.


dla zainteresowanych link [link widoczny dla zalogowanych]
collections.ushmm.org/search/catalog/irn700872

W listopadzie 1938 r. podczas Nocy Kryształowej w Niemczech zaczęto niszczyć mienie żydowskie, aresztować Żydów z powodów rasowych i zamykać w niemieckich obozach nazistowskich.
Dyskryminacja Żydów rozpoczęła się po dojściu Hitlera do władzy w styczniu 1933 r. Wielu historyków uważa, że ta data wyznacza początek ery Holokaustu.




Saul Hauer urodzony 6 stycznia 1929 zmarł 25 lipca 2008 (w wieku 79 ) .findagrave.com/memorial/168103506/saul-hauer
W 1942 roku Saul Hauer miał trzynaście lat.( kalendarz słoneczny)
Informacje o dniu urodzin zawarte są w VHA (USC Shoah Fundation)
Saul ur. 05 maja 1926 roku.

"In 1967, the Dundas Street location was sold and a new building was erected on Sultana Avenue, near Bathurst Street, south of Wilson Avenue, under the leadership of Morris Hauer, a builder. His son, Saul Hauer, is currently the organization’s president."

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
billgladstone.ca/volunteer-has-devoted-more-than-60-years-to-stashover/

Morris Wolf Hauer urodzony 16 lipca 1905 roku zmarł 15 marca 1984 (w wieku 78 lat)

Bella Bekerszpiegel Hauer urodzona 10 czerwca 1905 zmarła 22 października 1980 (w wieku 75 lat)

Link: [link widoczny dla zalogowanych]

findagrave.com/memorial/168103505/bella-hauer
[link widoczny dla zalogowanych]


Po wojnie Hauerowie osiedlili się w poniemieckim Wałbrzychu.


Rodzina Morris Mosze Hauera zamieszkała w Wałbrzychu w mieszkaniu nad kinem. Moja mama Maria Węgierska przebywała ok. dwa miesiące w Wałbrzychu w domu Hauerów,gdzie trafiła ze swoim ojcem Andrzejem Dajtrowskim który ją zostawił u zaprzyjaźnionej rodziny w okresie wakacji.

W latach osiemdziesiatych po powrocie z Toronto przyjechała do „Dajtrowskich” Pani Henia Poniedziałkowska z Tarnowa.
Przed ponownym wyjazdem do Kanady gdzie przebywała (pracowała) na zaproszenie rodziny Hauerów, chciała spotkać wszystkich żyjących z Rytwian i Staszowa. Mieszkała w moim domu kilka dni. Opowiadała o pobycie rodziny Hauerów w jej rodzinnym domu w Tarnowie podczas drugiej wojny światowej.

Wizyta ta sprawila mojej mamie Marii Węgierskiej wiele przykrości ponieważ Hauerowie obiecywali Dajtrowskim wyjazd do „Ameryki”. Obietnica nie została dotrzymana. Istniały jedynie intencyjne obietnice.

W roku 2004 do Rytwian wraz z mężem i dwoma córkami w celu spotkania się ze wszystkimi żyjącymi potomkami Anny i Andrzeja Dajtrowskich oraz osobami zainteresowanymi przybyła Mania Hauer.
Miriam Stein -z panieństwa Mania Hauer w dniu 07 lipca 2004 r. po przyjeździe do domu Leokadii Kawalec w Rytwianach pytała „gdzie jest rodzina , gdzie jest rodzina ?” z takimi słowami do mojego mieszkania w Staszowie przybył zięć Leokadii Kawalec, Andrzej Garczyński. Który przekazał zaproszenie na spotkanie z Miriam Stein (Mania Hauer ) całej mojej rodziny do domu Leokadii Kawalec..
Miriam Stein znała z korespondencji zdarzenia z 1995 roku dotyczące wizyty syna Szymona Wolbromskiego w Staszowie. Na spotkanie z Josim Wolbromskim jego żoną i siostrą zostałem zaproszony do hotelu „Gwarek” ul. Rynek w Staszowie dwa dni po ich wyjeździe
Informacje o dniu i godzinie spotkania przekazywała A. G. przez Dorotę moją siostrę.Miało to być uroczyste śniadanie.
Na okoliczność spotkania z synem Szymona Wolbromskiego przybyłem w umówione miejsce Po informacji uzyskanej z recepcji o tym że osoby te dwa dni temu opuściły hotel zaniemówiłem chwilowo.

Miriam Stein -z domu Hauer w dniu 07 lipca 2004 r. w trakcie rozmów prowadzonych w języku Polski opowiadała. iż znajomość języka polskiego utrzymywała od czasu wyjazdu do Kanady przez cotygodniowe czytanie na głos polskich gazet.

Po przebytej chorobie Anna Dajtrowska prosiła o pomoc Hauerów mieszkających w Kanadzie. Odpisał Saul Hauer „w moim domu Anna Dajtrowska ma swój pokój w który może zamieszkać”
Anna Dajtrowska własny dom miała w Rytwianach który po połowie zajmowała z Leokadią. Leokadia Kawalec odmówiła opieki chorej matce Annie Dajtrowskiej.
Anna Dajtrowska ostatnie lata swojego życia mieszkała z Marią Węgierską w Staszowie. gdzie zmarła 7 stycznia 1980 roku .

Miriam Stein -z domu Hauer powiedziała „to pisał Saul cytując jego ulubione powiedzenie “top of the line !” i jego musisz zapytać o ten pokój, ja mam list Lodzi (Leokadii Kawalec) w która w tym czasie pisała:
"po co wam ta stara kaczka, mnie zabierzcie"
pisaliśmy do Mańci (Marii Węgierskiej) o tym w liście

Po przeczytaniu tego listu moja mama już nigdy do końca swojego życia nie odezwała się do Leokadii Kawalec co przysięgała , oznajmiła to Mieczysławowi Kawalcowi mężowi Leokadii.


Miriam Stein -z domu Hauer w dniu 07 lipca 2004 r. w trakcie rozmowy zapytała:
„Pamiętasz jak mi mówiłaś że mam obciąć warkocz i jak tego nie zrobię to mnie wydasz Niemcom. Płakałam, ale ojciec mnie przekonał i warkocz leżał ścięty w kuchni na stole w miejscu gdzie kładliśmy pieniądze na zakupy, co tam włosy ,pamiętasz jak krzyczałaś „panie Magiera Żydowska ciotka getto otworzyła”

Miriam Stein (Toronto, Ontario), zmarła 29 lipca 2020 r.
[link widoczny dla zalogowanych]
findagrave.com/memorial/227593469/miriam-stein (BIRTH-unknown)?

Informacje o dniu urodzin zawarte są w VHA (USC Shoah Fundation)
Miriam ur. 28 grudnia 1928 roku.

Sheldon Stein zmarł 10 czerwca 2015 (w wieku 88 lat)
findagrave.com/memorial/167585744/sheldon-stein/photo (From Obertyn , Poland)

Miriam Stein była jedyną uratowaną która przyjechała do "rodziny Andrzeja Dajtrowskiego ".

Manie znałem z opowiadań mojej mamy , oraz babki Anny Dajtrowskiej.

Była osobą która po przyjściu do Dajtrowskich w jedną noc nauczyła się wszystkich modlitw katolickich, za co podziwiała ją moja mama.

Z wywiadu z Esther Goldenberg link [link widoczny dla zalogowanych] dowiadujemy się że Miriam Hauer była starsza od Esther Goldenberg o cztery lata.
W 1942 roku Miriam Stein z domu Hauer miała 14 lat.

collections.ushmm.org/search/catalog/irn700872


Informacje o dniu urodzin zawarte są w VHA (USC Shoah Fundation)
Jack Hauer ur. 20 stycznia 1931 roku
.

Instytut Yad Vashem Pani Maria Seheń (maria.sehen@yadvashem.org.il ) napisała: "Pamięć o rodzinie Dajtrowskich jest skrupulatnie przechowywana i udostępniona przez Instytut Yad Vashem dla kolejnych pokoleń jako testament ich niezwykłych czynów." "Wszelkie konieczne poprawki zostały już dokonane w przeszłości i informacje znajdujące się na stronie Yad Vashem są informacjami zgodnymi ze stanem rzeczy. Każdy ma dostęp do informacji na temat Sprawiedliwych przez naszą stronę oraz przez bezpośredni kontakt z Działem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata."


Prawda Historyczna o Rodzine Dajtrowskich - Yad Vashem Źródło wtórne.

"The Righteous Among the Nations Database Dajtrowski Andrzej Dajtrowska Anna Kawalec-Dajtrowska Leokadia Węgierska-Dajtrowska Maria "Before the war, Moshe Hauer, who lived in the town of Staszów, in the Kielce district, got to know Anna and Andrzej Dajtrowski, a peasant couple who lived in the nearby village of Rytwiany. In the summer of 1942, when the local Jews were herded into the Staszów ghetto, Hauer turned to the Dajtrowskis for help. The Dajtrowskis agreed to shelter Moshe and Bella Hauer, their sons, Saul and Jankiel, and their daughters, Esther and Miriam. The Dajtrowskis’ house, which was situated near the forest, was secluded. A hiding place was arranged for the Jewish refugees in the stable, behind a well-camouflaged wall. As an additional precaution, a special shelter was built for them for use during raids. Despite the danger to their lives, the Dajtrowskis saw to all the Hauers’ needs. Their daughters, Leokadia and Maria, were good to the refugees, and taught them knitting and leather processing, which crafts they plied in order to help pay for their upkeep, even though their rescuers never asked for payment. In December 1942, two other Jews – Szymon and Hinda Wolbromski – also found shelter with the Dajtrowskis. The Dajtrowskis’ acts of courage sprang entirely from selfless, humanitarian considerations and from a deep religious faith, which overrode all thoughts of personal safety or economic security. The eight Jewish refugees stayed with the Dajtrowskis until the Red Army liberated the area in August 1944, and subsequently emigrated. They never forgot the Dajtrowskis who had saved their lives. On November 16, 1989, Yad Vashem recognized Anna Dajtrowska, her husband, Andrzej Dajtrowski and their daughters, Leokadia Kawalec-Dajtrowska and Maria Węgierska-Dajtrowska, as Righteous Among the Nations. "

Baza danych Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata
Link: righteous.yadvashem.org/?searchType=righteous_only&language=en&itemId=4039649&ind=0

[link widoczny dla zalogowanych]
Maria Seheń
Righteous Among the Nations
Yad Vashem
P.O. Box 3477
91034 Jerusalem, Izrael
tel. +972-2-644-3459
fax: +972-2-644-3443
Andrzej Karol Węgierski


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Andrzej Wegierski dnia Pon 7:45, 19 Cze 2023, w całości zmieniany 129 razy
Zobacz profil autora
mirko
EKSPERT FORUM
PostWysłany: Czw 13:14, 07 Gru 2017


Dołączył: 26 Sty 2011

Posty: 434
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów

Wspomnienia skojarzone

Naszły mnie wspomnienia związane z przeczytanym artykułem Rafała Staszewskiego "Ocaleni Pamiętają".Pisze On mianowicie o "wielkiej misji Polaków w czasie wojny w ratowaniu Żydów", o poświęceniu, o grożących konsekwencjach ze strony Niemców z karą śmierci włącznie. Jak zwykle mam co do tych poświęceń, ilości rodzin ratujących, jak i samych intencji chrześcijańskich swoje spostrzeżenia , po prostu trochę odbiegające od tych poprawnych dziennikarskich - ale mniejsza oto.
Chciałem przypomnieć, że urodziłem się w miasteczku polskim z mniejszością polską, czyli krótko mówiąc w miasteczku polskim z żydowską większością. To przypominam wszystkim, którzy nie wiedza , że takowe istniały. Otóż Klimontów był takim miasteczkiem. Urodziłem się w domu przy ul. Opatowskiej w rodzinie polskiej jednej z dwóch może trzech rodzin, którym dane było mieszkać przy ulicy między" Żydami". Relacje i spostrzeganie Żydów przez te rodziny, które żyły razem z tą społecznością były diametralnie inne niż rodzin polskich żyjących na obrzeżach miasteczka, czyli zamieszkiwanych przez Polaków.
Polacy w większości z tych "slamsów polskich " całe zło, gorycz , rozczarowanie życiem obwiniali bogatszą część miasteczka, czyli Żydów. Mimo wszystko, życie toczyło się spokojnie bez większych jakiś zgrzytów i zatargów. Nagle wojna, wojna wyzwala wszystko co najgorsze, dawne małe urazy urastają do niebywałych, niechęć zamienia się we wrogość itp.
Ale, znowu nie o "tem". Mam może 15 lat, gdy przychodzi list z Izraela, jest już 20 lat po wojnie - mam gdzieś jeszcze znaczek - zbierałem znaczki. Poruszenie w domu i nie tylko, wszyscy wszystko wiedza w małych pipidówach. Co jest w tym liście? .Otóż list pisze Żyd, który w czasie wywózki do obozu zagłady Treblinki miał 15 lat. Łamaną pisownią polską, trochę w Idisz, opisuje swój los i dziękuje ojcu za buty, które w dniu wywózki ojciec zdjął z nóg i mu podarował i pisał, że te buty uratowały mu życie. Pamiętam to jak dziś, gdyż dziwiłem się jak mogą buty uratować życie. Wtedy wszyscy w rodzinie przypomnieli sobie o tych butach, bo, były to jedyne buty , które ojciec posiadał. Teraz to może być gest niezrozumiały, śmieszny, groteskowy, ale w wojnę gdy szła ostra zima, oddać bezinteresownie ostatnie buty sam będąc biedakiem, to był gest na miarę zacnego człowieka,katolika.
Wniosek! Darowane bezinteresownie buty ratujące życie mogą mieć większe znaczenie, niż?.Niż niektórzy przypuszczają.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Andrzej Wegierski
NOWY UŻYTKOWNIK
PostWysłany: Nie 5:55, 10 Gru 2017


Dołączył: 06 Gru 2017

Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Arrow
4 Czcij ojca swego i matkę swoją.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Andrzej Wegierski dnia Wto 14:03, 30 Sty 2018, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Andrzej Wegierski
NOWY UŻYTKOWNIK
PostWysłany: Nie 6:06, 10 Gru 2017


Dołączył: 06 Gru 2017

Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Proszę o przedstawienie wielkiej misji Niemców chrześcijan z tego okresu.
Sakrament Chrztu Świętego w mojej parafi
Dziecko powinno być ochrzczone w parafii jego rodziców (w uzasadnionych przypadkach za zgodą pisemną proboszcza własnego w innej parafii). Przy wyborze imienia dla dziecka rodzice powinni troszczyć się o to, by wybrane imię było zgodne z duchem chrześcijańskim. Rodzice dziecka wybierają ojca i matkę chrzestnych.

Chrzestni powinni:

mieć co najmniej 16 lat

być osobami, które przyjęły sakrament Chrztu, Eucharystii i Bierzmowania

być wierzącymi i systematycznie praktykującymi

mieć intencje wypełnienia tego zadania

W celu spisania aktu chrztu dziecka, należy zgłosić się do kancelarii parafialnej, najlepiej z rodzicami chrzestnymi, co najmniej dwa tygodnie przed planowanym chrztem i przedstawić do wglądu:

odpis aktu urodzenia dziecka (z Urzędu Stanu Cywilnego)

świadectwo ślubu kościelnego rodziców dziecka

świadectwa moralności chrzestnych (od własnych proboszczów)

podać dane personalne chrzestnych (imię, nazwisko, wiek, adres zamieszkania)

złożyć podpisy pod aktem chrztu

W dniu chrztu należy:

zgłosić się 15 minut przed ceremonią

przynieść ze sobą świecę chrzcielną i białą szatę.

Podczas ceremonii chrztu wszyscy powinni przystąpić do Komunii świętej. Sakrament Chrztu świętego w parafii udzielany jest w niedzielę podczas Mszy świętej o godz. 12.30 w kościele św. Bartłomieja. Katecheza chrzcielna dla rodziców i chrzestnych prowadzona jest w kancelarii parafialnej w piętek poprzedzający chrzest.


Dotyczy:
"Wspomnienia skojarzone

Naszły mnie wspomnienia związane z przeczytanym artykułem Rafała Staszewskiego "Ocaleni Pamiętają".Pisze On mianowicie o "wielkiej misji Polaków w czasie wojny w ratowaniu Żydów", o poświęceniu, o grożących konsekwencjach ze strony Niemców z karą śmierci włącznie. Jak zwykle mam co do tych poświęceń, ilości rodzin ratujących, jak i samych intencji chrześcijańskich swoje spostrzeżenia , po prostu trochę odbiegające od tych poprawnych dziennikarskich - ale mniejsza oto.
Chciałem przypomnieć, że urodziłem się w miasteczku polskim z mniejszością polską, czyli krótko mówiąc w miasteczku polskim z żydowską większością. To przypominam wszystkim, którzy nie wiedza , że takowe istniały. Otóż Klimontów był takim miasteczkiem. Urodziłem się w domu przy ul. Opatowskiej w rodzinie polskiej jednej z dwóch może trzech rodzin, którym dane było mieszkać przy ulicy między" Żydami". Relacje i spostrzeganie Żydów przez te rodziny, które żyły razem z tą społecznością były diametralnie inne niż rodzin polskich żyjących na obrzeżach miasteczka, czyli zamieszkiwanych przez Polaków.
Polacy w większości z tych "slamsów polskich " całe zło, gorycz , rozczarowanie życiem obwiniali bogatszą część miasteczka, czyli Żydów. Mimo wszystko, życie toczyło się spokojnie bez większych jakiś zgrzytów i zatargów. Nagle wojna, wojna wyzwala wszystko co najgorsze, dawne małe urazy urastają do niebywałych, niechęć zamienia się we wrogość itp.
Ale, znowu nie o "tem". Mam może 15 lat, gdy przychodzi list z Izraela, jest już 20 lat po wojnie - mam gdzieś jeszcze znaczek - zbierałem znaczki. Poruszenie w domu i nie tylko, wszyscy wszystko wiedza w małych pipidówach. Co jest w tym liście? .Otóż list pisze Żyd, który w czasie wywózki do obozu zagłady Treblinki miał 15 lat. Łamaną pisownią polską, trochę w Idisz, opisuje swój los i dziękuje ojcu za buty, które w dniu wywózki ojciec zdjął z nóg i mu podarował i pisał, że te buty uratowały mu życie. Pamiętam to jak dziś, gdyż dziwiłem się jak mogą buty uratować życie. Wtedy wszyscy w rodzinie przypomnieli sobie o tych butach, bo, były to jedyne buty , które ojciec posiadał. Teraz to może być gest niezrozumiały, śmieszny, groteskowy, ale w wojnę gdy szła ostra zima, oddać bezinteresownie ostatnie buty sam będąc biedakiem, to był gest na miarę zacnego człowieka,katolika.
Wniosek! Darowane bezinteresownie buty ratujące życie mogą mieć większe znaczenie, niż?.Niż niektórzy przypuszczają.
_________________
mirko

Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość"



"Ocaleni Pamiętają".Pisze On mianowicie o "wielkiej misji Polaków w czasie wojny w ratowaniu Żydów"

Polaków w czasie wojny w ratowaniu Żydów", o poświęceniu, o grożących konsekwencjach ze strony Niemców z karą śmierci włącznie. Jak zwykle mam co do tych poświęceń, ilości rodzin ratujących, jak i samych intencji chrześcijańskich swoje spostrzeżenia







[size=12]Proszę o zaprzestanie publikowania
Ocaleni pamiętają [Artykuł Rafała Staszewskiego - admin]



Treść narusza moje dobra osobiste.



Andrzej Węgierski

Cytat z"Kościół w Niemczech wobec II wojny światowej: między spełnianiem obowiązków a gotowością do ofiar"

"„Chcąc nie chcąc, Kościoły były częścią społeczeństwa czasu wojny” - twierdzi historyk Christoph Kösters z Komisji Historii Współczesnej. Przypomina on, że w 1943 r. około 3400 obiektów kościelnych służyło celom wojennym, a dwie trzecie sióstr zakonnych pełniło funkcje ważne dla państwa, pracując przede wszystkim jako pielęgniarki. Do stabilizacji społeczeństwa przyczyniał się Kościół poprzez np. bicie w dzwony po zwycięstwach nad Polską i Francją, czy też przez pracę duszpasterską 650 kapelanów wojskowych.

Z drugiej strony sami katolicy okazywali dystans i stawiali opór, czego dowodem jest fakt, że w latach 1933-1945 w niemieckich obozach koncentracyjnych znalazło się ponad 400 księży, z których 107 zmarło na skutek warunków, a na kolejnych 63 wykonano wyroki śmierci. Przeciwko zagładzie osób, których „życie niewarte było życia” protestował publicznie w 1941 r. bp Galen. Natomiast biskupi milczeli na temat zagłady ludności żydowskiej. Potępiali ją tylko pośrednio, choćby w „liście pasterskim o prawach człowieka” z marca 1942 r. Pojedynczy chrześcijanie, którzy pomagali prześladowanym, bądź planowali przewrót, ryzykowali wywózką do obozów koncentracyjnych, lub - tak jak błogosławiony męczennik, ks. Bernard Lichtenberg, proboszcz berlińskiej katedry św. Jadwigi - płacili życiem."



Historia opowiadana przez Annę Dajrowską i Marie Węgierską


(wybrane poprawki w tekście (r.s) z 2019 roku). Exclamation

Anna i Andrzej Dajtrowscy w okresie II wojny światowej mieli małe gospodarstwo rolne. Powierzchnia gospodarstwa rolnego położona w Rytwianach to 1ha,12a,92 m²(pola uprawne).
Większa część gruntów rolnych były położona we wsi Dobra gromady Mostki powiatu niegdyś sandomierskiego obecnie staszowskiego. Dom w którym rodzina Dajtrowskich ukrywała Moshe Hauera, jego żonę i czwórkę dzieci oraz Szymona Wolbromskiego i jego żonę znajdował się na obrzeżach miasta Staszowa w odległości ok. 480m od drogi głównej prowadzącej do wsi Rytwiany.
Żyli ubogo, a mimo to nie zawahali się przyjąć pod swój dach uciekinierów ze staszowskiego getta. O pomoc poprosił Dajtrowskich Mosze Hauer, u którego przed wojną, będąc uczennica szkoły powszechnej pracowała Leokadia, córka Andrzeja i Anny. W 1942 roku nikt nie myślał o tym, by konieczne było ukrywanie się przez dwa lata. Liczono po cichu, że wojenne szaleństwo w krótce się skończy. Na kilka miesięcy przed likwidacją getta Mosze Hauer z pomocą syna zbudował w zabudowaniach Dajtrowskich kryjówkę. Dom Anny i Andrzeja połączony był ze stajnią. Pomiędzy pokojem w części mieszkalnej a oborą - istniało pomieszczenie szerokości ok.1,5 metra z drzwiami wejściowymi od strony pokoju. Mosze Hauer z pomocą syna w drewnianym domu Dajtrowskich, drzwi do małego pomieszczenia zastąpił belkami drewnianymi pełnej długości ściany, jedyna droga do kryjówki prowadziła przez wejście wykonane na strychu domu, gdzie przez cały czas ktoś z ukrywanych obserwował drogi i okolicę, patrząc przez szpary pomiędzy dachówkami, czy nie zbliża się niebezpieczeństwo. W 1943 roku w jednym z boksów na zboże (zapole ) wykopany został niewielki dół, przykryty deskami i zamaskowany słomą. W razie niebezpieczeństwa mogli doń wejść ukrywani. Najpierw Hauerowie przyprowadzili do Dajtrowskich dwoje najmłodszych dzieci Jankiela i Esther. Reszta rodziny Mosze, jego żona Balcia, starszy syn Saul oraz córka Miriam dołączyli do ukrywających się miesiąc później. W grudniu 1942 roku do swojego domu Anna Dajtrowska przyjęła młode małżeństwo, Hindę i Szymona Wolbromskich. Utrzymać i wyżywić 12 osób było bardzo trudno. Nawet, gdy Dajtrowscy zarobili pieniądze handlując skórami i dzianiną, trzeba było być ostrożnym, bo zakup zbyt dużej ilości produktów wzbudzić mógł podejrzenia. Dajtrowscy nie raz robili wielokilometrowe wyprawy po żywność do innych miejscowości. To co udało się kupić, Dajtrowscy nocami przynosili na plecach do domu. Gospodarstwo Dajtrowskich było trzy razy przeszukiwane przez Niemców i granatowych policjantów. Nigdy jednak nie natrafili oni na zamaskowane schowki .Hauerowie i Wolbromscy ukrywali się u rodziny Dajtrowskich do wyzwolenia tych terenów przez Armię Czerwoną w sierpniu 1944 roku. Następnie znaleźli się w Rzeszowie, potem Mosze i Balcia z dziećmi przez Tarnów trafili do Wałbrzycha, gdzie trudnili się handlem, następnie wyemigrowali do Kanady.
Szymon i Hinda Wolbromscy udali się do Francji, a później do Urugwaju.


Andrzej Węgierski


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Andrzej Wegierski dnia Wto 18:53, 09 Maj 2023, w całości zmieniany 14 razy
Zobacz profil autora
mirko
EKSPERT FORUM
PostWysłany: Sob 19:11, 16 Gru 2017


Dołączył: 26 Sty 2011

Posty: 434
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów

Nie jestem tak bystry żeby "wykumać" o co tu biega z tym naruszeniem? Czy ja Mirek pisząc o "Butach", które z prawiły, że ktoś dzięki temu przeżył naruszyłem jakieś dobra? Wszystko jest możliwe, bo trudno jest komuś - zwłaszcza Polakom - pojąć, że Polak dał buty, a nie wziął buty. Prawdę powiedziawszy nie byłem przy tym i nie mógłbym świadczyć o prawdziwości zdarzenia zwłaszcza , ze jestem strona -ojciec dawał, a ja jestem synem. A może, ktoś myśli, że przez te buty chcę dowartościować ojca, który poprzez swoją skromność , uczciwość, szlachetność do niczego w życiu nie doszedł i niczego się nie dorobił - no może z wyjątkiem mnie. I tu znowu mogą powstać pewne zgrzyty, bo, ktoś może kwestionować moją wyjątkowość, bo, znowu ; co takiego Mirek zrobił, czym zasłynął oprócz tego, ze był, jest, starał się będzie być podobnym we wszystkim do ojca, którego wszyscy w Klimontowie bardzo szanowali? Pardon , zapomniałem napisać, że w trakcie zmagań życiowych dorobiłem się nałogu alkoholowego - jednej rzeczy, której nikt mi nie zazdrościł! Po nałogu od 20 lat ślad zaginął, jednak inne z spojrzenie na otaczający mnie świat, rzeczywistość, przeszłość, przyszłość można mi przypisać, temu co w życiu przeszedłem, doświadczyłem, a zwłaszcza temu, ze zawsze starałem, staram się być sobą, mieć swoje zdanie. Czy takie "wartości" pomagają w życiu?A to już inna sprawa.

Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
mirko
EKSPERT FORUM
PostWysłany: Nie 13:39, 24 Gru 2017


Dołączył: 26 Sty 2011

Posty: 434
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów

Złapałem się na tym, że coraz częściej po napisaniu tekstu analizuje, dlaczego tak, a nie 'siak', dlaczego tak ktoś postąpił, co do tego go skłoniło?- jednym słowem im jestem starszy, tym częściej i dłużej zastanawiam się ;co ludźmi powoduje, czym się kierują ze tak postąpili , anie inaczej?. A może na takie, a nie inne zachowanie ma uwarunkowania inne nie związane z psychiką, charakterem danego osobnika? W moim poście "Buty' - taki mógłby nosić tytuł - doszedłem do wniosku, że darowanie butów mogło mieć związek z tym, że ojciec kiedyś sam doświadczył wielkiej przysługi, która wyrwała go śmierci.
Wczesne lata 20 wieku, ojciec ma 2-3 lata, zapada na ciężka zagrażająca życiu chorobę.W domu czworo dzieciaków- ojciec najmłodszy - ojciec ojca w Ameryce za"chlebem", jest już z pół roku, pieniądze nie nadchodzą, 5 mórg lichej ziemi -"bida". Nie ma na lekarza, nie ma na lekarstwa, ale w Klimontowie jest" anioł' - lekarz Jakub Zysman. Bez zapłaty przychodzi co dzień w najgorszym okresie choroby, przynosi darmowe leki, cukierki dla dzieci,a co najważniejsze wspiera dobrym słowem. Pamiętam jak dziś, jak moja babcia opowiadając o tym wydarzeniu płakała rzewnie porównując tego Żyda lekarza właśnie do anioła, do świętego. Żyd anioł?, Żyd świętym?- nie do pomyślenia? A jednak, ludzie , którzy w tedy żyli inaczej się nie wypowiadali.
Może właśnie ta dobroć doznana ojcu z powodowała właśnie taki odruch z tymi "Butami"?. Człowiek doznający bezinteresownej dobroci , odpłaca tym samym - no i cała filozofia!


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Andrzej Wegierski
NOWY UŻYTKOWNIK
PostWysłany: Pon 7:18, 01 Sty 2018


Dołączył: 06 Gru 2017

Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

[link widoczny dla zalogowanych]
'Gość' co chciałeś pokazać umieszczając na forum artykuł Pana R. Staszewskiego o mojej rodzinie. Interesujesz się tą tematyką? Zapraszam, pokażemy Ci wiele pamiątek z tamtego okresu.Wiedz jedno nie życzymy sobie by ktokolwiek poruszał temat mojej rodziny na forum, piszesz, pisz o swojej rodzinie.
A. Garczyńska.
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Andrzej Wegierski dnia Wto 13:43, 30 Sty 2018, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Andrzej Wegierski
NOWY UŻYTKOWNIK
PostWysłany: Sob 7:30, 08 Cze 2019


Dołączył: 06 Gru 2017

Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Proszę o zaprzestanie publikowania

'Aby tekst znalazł czytelników w internecie nie wystarczy, że jest dobry. Musi jeszcze zaistnieć w wyszukiwarce"
Jaki dziennikarz publikuje swoje teksty na forach społecznościowych?
Tekst jaki Pan publikuje na forum społecznościowym był publikowany w Tygodniku nadwiślańskim Nr 14(1351) z 05-kwietnia 2007 roku (czy nie uzyskał Pan wynagrodzenia)?.
Nadmieniam iż relacje jakie Pan publikuje odbiegają od ostatnich relacji Pani Anny G.
w jak to określiła dziennikarka w "swoich wspomnieniach" z 7.11.2018 w "audycji"
2 lata 6 miesięcy i 8 dni – Rodzina Dajtrowskich, Rytwiany
link [link widoczny dla zalogowanych]


Publikuje Pan "Ocaleni pamiętają [Artykuł Rafała Staszewskiego - admin]"
Co Panem kieruje?




Andrzej Węgierski


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Andrzej Wegierski dnia Sob 14:04, 08 Cze 2019, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SPOŁECZNOŚCIOWE FORUM DYSKUSYJNE MIESZKAŃCÓW KLIMONTOWA I GMINY Strona Główna -> Teksty Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Bearshare


Regulamin